Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/260

Ta strona została przepisana.

własnych interesów?! Nawet osobistemi przykrościami nie dzieliła się z swym „przyjacielem“...
Czy wiedział co o tem, że będzie musiała sprzedać jadalnię, że od pierwszego nie będzie miała sługi, że, zdaje się, weźmie pensjon u Karowskich, — bo cóż robić?... Czy mówiła mu, że nie może nigdzie znaleźć pracy?...
Nie... Nie sprzedawała się za żadne korzyści... Jednak od kogoś, kto był z nią blisko, musiała żądać i miała prawo wymagać miłości. Miłości i szacunku...
Dlatego też, gdy Ciąglewicz wahał się i wykręcał, że te wiersze Zatorskiego to poprostu propaganda anarchji, — wystąpiła Maryśka z całą siłą: Byłam przy jego śmierci... Ile razy widzę Zatorską, zawsze mi staje w oczach ten jego przestrzelony brzuch... Pamiętaj, że wiersze te oddaliśmy, razem z rzeczami jego, w dzień naszego duchowego ślubu... Wtedy wieczorem... Wobec tego, musimy zrobić wszystko, co można dla tego naszego, niejako, dziecka duchowego...
Oświadczył, — trzymając Maryśkę na kolanach, — że byłaby w stanie na szafot go zaprowadzić, a nie dopiero!... Obiecał zająć się temi bazgrotami. Może nie wszystkie, ale parę z nich napewno umieści...
Potem, pogodziwszy się namiętnie, — rozmawiali o drugim zmartwieniu, mianowicie o Ciąglewiczowej, która stanowiła skryty powód, wzajemnej, piekącej podniety...
Franciszkowi nie dawała spokoju myśl, że w końcu żona jego ginie przez niego...
Maryśce zaś napływały do oczu łzy przerażonego tryumfu, gdy słuchała tych zwierzeń...
— Przeze mnie, moja droga, tylko przezemnie... Pomyśl, przy anemji, — tak częste poronienia... Ale cóż było robić... Nie chciała inaczej... A ja?... Mąż?!... Mnie to było obojętne...
— Mnie nie śmiałbyś narazić na to, powiedz, — dyszała, obejmując go za szyję nagimi ramionami... — Powiedz, powiedz!...
— Od ciebie wszystko, — szeptał, uniósłszy spojrzenie ku jej smagłym piersiom, — od ciebie nawet kruszyny są skarbem...
Ale mimo to nie byli szczęśliwi. Nad nimi też „powiewał“ jakiś fatalizm... Czyż mogli byli trwale związać swe losy?... Czyż mogli byli żyć razem? „Każdy stróż, każdy