Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/261

Ta strona została przepisana.

szewc“, czy prosty robotnik, szczęśliwszy był od Ciąglewicza...
Najchętniej więc marzyli, iż oto siedzą na Wawelu, w Kurzej Stopce, Franciszek jest paziem, ona królewną i gdy nikt, nikt, nikt nic nie wie, — spędzają razem całe noce...
— Tak, — zarzucała mu Maryśka, — ale tybyś wtedy był też pewno jakimś profesorem w kapucy, jak dziś jesteś, ostatecznie docentem...
— Nie, nigdy w życiu!... — Rozpaczał nawet teraz, że już nie ma pola, nie ma okazji do szumnego wyżycia się... Rozpaczał, że raz wytknięta linja, więzy zewnętrzne i wewnętrzne, a przedewszystkiem duma (Maryśka rozumiała aż nadto dobrze, co znaczy godność) nie pozwalają mu rzucić się w jakiś wir, szaleć...
Wspólnie szukali tych możliwości szaleństwa... Stale okazywała się jedna tylko: Wstąpić do Legjonów... Ale teraz wyglądałoby to na ekspijację i tego „właśnie naumyślnie“ nie dałaby mu Maryśka zrobić za nic na świecie... Pozostawał więc ostatecznie tylko — Batory...
Ostatnimi czasy rósł pod palcami, — olbrzymiał... Nabierał coraz wyrazistszych kształtów...
Maryśce zdawało się niekiedy, że Batory musiał w królewskim swym, dalekowidzctwie wiedzieć chyba, że kiedyś nastaną oni — Ździch i Franciszek... Tak silny między przeszłością a teraźniejszością zachodził związek w tym dramacie...
Rzeczywiście ten król, — jeśli jest życie pozagrobowe, — powinien im być wdzięczny... Żeby się tak starannie wmyśleć w przeszłość!... Przytem podziwiała „objektywnie“ siłę życia... Wytłomaczył jej to Ciąglewicz i musiała przyznać, że ją przekonał...
Bo o co chodziło?!
O to. — W pismach Zatorskiego było masę nienawiści... Niepłodne, niepłodne ziarno... Nawet miłość (Ciąglewicz miał na myśli ten ogólno-ludzki tomik Zatorskiego, z którym tyle mieli kłopotu) nawet miłość, owiana tchnieniem wielkiej namiętności, tchnąca promieniami stanowczego jakiegoś rozkazu, rodzi nienawiść i jest przez to grzechem... Nie wolno ukazywać jutrzni, które są zawczesne...
Franciszek zawsze tak głęboko rozumował i tak ściśle biegła jego myśl, gdy trzymał głowę na biodrach Maryśki i patrzył przez przymrużone powieki na jędrne, ścisłe jej piersi...