Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/263

Ta strona została przepisana.

Pocałowała go w usta za tę nadmierną skromność...
Więc w stronę Kałuckiego, bo był prawdziwym muzykiem, powtóre, bo żal jej było Kałuckiego... Zjechała mu żona na kark z pięciorgiem dzieci. Zasiłki stanowiły teraz jedyną żyłę utrzymania biednego profesora... Po trzecie, ze względu na dom...
Maryśka bardzo pragnęła, tembardziej teraz, gdy zwija mieszkanie, widywać u siebie Kałuckiego... Miał on siłę przyciągającą, świetnie bawił ludzi i umiał wytwarzać specyficzne „ciepło zbiorowe“... Bardzo jej zależało na tem cieple... Pragnęła nie obniżać stopy swego domu, pragnęła, by wszyscy dawni znajomi bywali u niej, jakby nigdy nic... Właśnie dawni znajomi, jej i Zdzicha...
W ten sposób wszyscy byli poniekąd świadkami jej biedy i tego, jak sobie dzielnie sama dawała radę...
Ciąglewicz nie rozumiał tej potrzeby widywania obcych ludzi u „siebie“ w domu... Dość już tracili czasu na chorobę żony, jeszcze te obce trutnie...
Maryśka jednak wytłomaczyla mu (ona też umiała „tłómaczyć“), że robi to, by stworzyć ich wspólne, „podziemne“ życie towarzyskie, jako dwojga kochanków i duchowego małżeństwa...
Uplanowali tę rzecz tak dalece razem, że rozłożyli między siebie ciężary poczęstunku. Maryśka dawała herbatę, cukier, chleb i masło, Ciąglewicz wędlinę, ciasta i nawet wino z domowej swej piwnicy.
Jakieś stare tokaje...
Skoro to ma być bankiet na cześć Batorego!...
Fran nie wiedział nawet, że ten bankiet na cześć Batorego jest równocześnie pożegnalną ucztą i ostatnim wieczorem towarzyskim w tym mieszkaniu...
Tak, tak, musiała je już opuścić! Nie było rady... Nastusia cisnęła z nieubłaganą konsekwencją... Nie spłacić jej niepodobna!...
Maryśka widziała się w tej sprawie ze Smolarskim...
Smolarski jak zawsze... Oczy utkwione w jakiejś, dla nikogo nie widocznej, ideowej dali, — czy w chudych łydkach Harfiarza, pod posągiem którego rozmawiali na plantach...
Na trawnikach jesień i śmieci, przez rzedniejące drzewa, dumnie zarysowany zrąb starego muru. Baszty czcigodne... Z tyłu zgiełk kolejowego dworca...