Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/265

Ta strona została przepisana.

zy rozłożone i od zeszłego roku nietknięte roboty nad tamami przy Wiśle...
Wielkie złomy kamienia bieliły się w słońcu, niby stare, wietrzejące gnaty. Zaś statek do pogłębiania dna stał, gdzie go pamiętała zeszłego roku... Czyżby przez cały ten czas ssał piach z tego samego miejsca?...
Nawet statek do pogłębiania dna osiadł na mieliźnie, cóż się więc dziwić zwykłej jednostce?...
Karowscy byli jeszcze smutniejsi, niż kiedy była u nich z wizytą powitalną. Przeprowadzali się... Oczywiście stara dała jej potrzebne łyżeczki... Dwanaście.
— Ale to pamiątka...
Maryśka uśmiechnęła się rzewnie: — Co dziś nie jest pamiątką?...
— Tak, tak, ale to specjalna pamiątka... Łyżeczkami temi, gdyby mogły opowiedzieć, czerpałabyś naszą dolę, bez końca... To są podarki z wielkich rosyjskich firm herbacianych... Kto weźmie x. funtów dostaje łyżeczkę... Ile lat, niech pani wyliczy, ile musi być lat na dwanaście łyżeczek.,. A ja ich mam dwadzieścia cztery...
Umówiły się też ostatecznie, co do mieszkania... Maryśka brała od nich ten pokoik z oddzielnem wejściem. Na ulicy Kopernika, za koleją.
— Szkoda, że pani tu nie mieszkała z nami. Na Kopernika to już nie to! — Ale nic nie wraca...
Maryśka chciała jej jakoś dodać otuchy. — Na Kopernika, czy na Salwatorze, — niema się co martwić, doskonale pani wygląda, nawet lepiej, niż zeszłego roku...
Karowska wzruszyła ramionami: Jeśli tyję, to ze zmartwienia i ze złego obiegu,.. Niech pani weźmie, już nie mówiąc o ciele, same tylko myśli ludzkie, gdy stoją na jednem miejscu i ani rusz, nie trawią się!...
Przerwał te zwierzenia Karowski. Bardzo przeprasza, ale spał po południu. Dawniej nigdy nie spał.
— Czy wogóle, nie byłoby lepiej przespać całe życie?...
— Skarżycie się państwo, sami nie wiecie, na co...
Przytakiwał ironicznie: — Sami nie wiemy... Być może, być może...
Schudł, kołnierzyk za duży kręcił mu się luźnie na szyji, kamizelka składała się w fałdy...
W przedpokoju, jakby sobie naraz wszystko przypo-