Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/267

Ta strona została przepisana.

źne modlitwy, czy litanje... To jest coś, — jakieś oświecone modlenie, coś z Comte’a, czy na podstawie jakiegoś innego filozofa, co razem sobie jeszcze na wygnaniu ułożyli... Gdyby pani słyszała stare ich głosy, powtarzające te słowa w ciszu wieczoru... Doprowadzą mnie do tego, że zacznę kłamać w pamiętniku....
Zaprosiła go na swój wieczór pożegnalny. Uważała, że należy się to Adolfowi, choćby za to, iż tak zapobiegliwie opiekował się mieszkaniem w czasie ewakuacji...
Na wieczór ten ubrała się Maryśka, pierwszy raz, w swój bordo kostjum, przefarbowany z dawnego fjoletowego.
Wdziała też dziś czarne, jedwabne pończochy i czarne lakierowane pantofelki.
Dziś skarb, — dawniej kosztowało to parę koron...
We włosy wpięła blady, niebieskawy nieśmiertelnik.
Niech sobie wygląda, jak wschodząca, mała gwiazdka przyszłej sławy... Sławy, wierności, czy też pamięci?...
Niech sobie każdy rozumie, jak chce...
Bo dziś, wysprzątawszy te pokoje, przybrawszy, jak tylko się dało, nie wiedziała czy sławę, powodzenie wita, — czy też opuszcza coś, co było nieduże, szare, lecz bardzo dobre?...
I gdy stanęła na progu salonu, będęcego zarazem sypialnią, — w nowej swej sukni, wyciętej w medaljon, miała wrażenie, że staje na progu nowego życia nieomal...
Pierwszy zjawił się Ramkie.
— Te drzwi się chyba niczemu nie dziwią, — mówił w przedpokoju, zdejmując palto.
Zrzuciłaby go ze schodów za ten dowcip. Ramkie był wtajemniczony w historję z Nastusią a dowcip miał być aluzją do krzywdy, jaka się stała mieszkaniu...
— Nic się nie dziwią profesorze, od czasu, kiedy pana zobaczyły, nikomu się nie dziwią i niczemu...
— Oby! Obym pojawieniem się moim zwalczał tak zawsze wszystkie przesądy...
Ramkie stale rozmawiał z nią w ten sposób. Stale wytwarzał przykrą, duszną atmosferę dwuznaczników i zawsze ostatecznie doprowadzał Maryśkę do tego, że gorąca fala wstydu unosiła jej piersi.
Nie cierpiała go także za wspólnie przeżytą ewakuację... Nie dość, że właściwie, moralnie straciła wiarę w życie i we wszystko wyższe (wystarczyłoby na to, choćby samej tylko