Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/268

Ta strona została przepisana.

śmierci Zatorskiego) jeszcze ten rudy idjota ze swymi wspomnieniami...
Ale któż lepiej od niego, pomoże w załatwieniu interesu?! — Chciałbym, żeby ten kupiec, — śmiał się Ramkie, — który ma kupić tę jadalnię, teraz ją widział! Pani ma tak artystyczną rękę w ustawieniu wszystkiego, — hoho!
Chodził dokoła stołu i cmokał: — Ten stół wygląda, proszę pani, jak ogród warzywny! Ślicznie! Nawet wino jest!
Maryśka zamyśliła się... Pierwszy to raz, od czasu przyjazdu i zapewne ostatni, przyjmuje u siebie...
— Gdzież Feluś? — pytał Ramkie...
— Feluś w kuchni, z Adolfem gotują herbatę, gospodarują aż miło!
Towarzystwo już się zeszło. Już chyba wszyscy byli, prócz Ciąglewicza, — a humoru nie było. Rozmowa to się plotła żwawo, to znów urywała...
Dlaczego Fran nie przychodził?! Cieszyła się tylko, że goście podziwiali jej strój. Suknię, pantofelki, nieśmiertelnik we włosach, słowem całą paradę.
A gdy doktór, jej kochany akuszer, wziął się pod boki kusego mundurka i rzekł, klepiąc suchą ręką kant łóżka: — Podobno pani opuszcza to mieszkanie?... — łzy zakręciły się jej w oczach.
— Niech pani sobie z tego nic nie robi, — dodał, — wszystko jedno, gdzie wlecze człowiek ze sobą swe głupstwo, zupełnie wszystko jedno...
— No tak doktorze, — jemu mogła to była powiedzieć, — zapewne wszystko jedno, ale tyle lat tu spędziłam, całą młodość...
Pogłaskał ją po ręce.
Maryśka rozejrzała się po pokoju i nagle zdało się jej, że wszyscy goście są niejako świadkami... A w pośród tych świadków obojętnych wlecze człowiek powoli swe życie...
— Pierwszą młodość kobiety, panie doktorze, tu spędziłam... Tu matką zostałam... Tu...
— No, co jeszcze „tu“? — uśmiechnął się poczciwie. — Wielka rzecz! Z czasem mąż wróci, na innem miejscu zostanie pani znowu matką, — nie wszystko jedno w końcu, gdzie?...
Była mu wdzięczna w tej chwili za tę wzmiankę o Zdzichu... Wzięli się pod ręce i podeszli do Stanisławy, która