Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/294

Ta strona została przepisana.

świeżą chustkę do nosa, natarta skronie i czoło wodą kwiatową. Nawet własnym grzebykiem poprawiała fryzurę.
— Niechże pan siada tu obok mnie, na kanapce. Niech się pan uspokoi.
— Czy pani wierzy ojcu? — spytał po długiej chwili. — Czy pani myśli, że ojciec rzeczywiście tak czuje, jak mówi?... No, to go pani jeszcze nigdy nie widziała popołudniu, przy jego grządce... Ja nic nie wierzę ojcu! Gdyby go pani widziała, jak wróciwszy z biura, kopie tę swoją, tyle już razy, przekopaną grzędę... Tu na podwórzu... Jakby dla siebie grób kopał... Och — wtedy z pewnością zapomina o wszystkiem i myśli, że jest z powrotem w katordze... I to go krzepi... Straszne!
Na matkę mniej się skarżył. — Co mama?! Byle sobie mogła dalej zbierać worki mąki i zapasów... Pani widzi, jak my jemy?. Głód prawie... A widziała pani naszą śpiżarnię?! Moglibyśmy spokojnie rok żyć z tego, co tam mamy...
Czuł, że nie mówi tego, co pragnie wypowiedzieć... Ale słowa konieczne, z dawna wezbrane mięszały mu się z kwiatowym zapachem Marysinej chustki...
— Pani wie?... Moi koledzy niektórzy są już podporucznikami, a prawie każdy jest już podoficerem... Pani wie?... Niektórzy z nich już zginęli. A ja przygotowuję się do matury?!... Pani wie, czyja to wina?! Moja... A i ojca też! Strzelałem z łuku, łapałem motyle, a oni uczyli się strzelać z Manlicherów i brali jeńców rosyjskich... Nie tylko moja wina, — ojca też... Mam odpowiadać za to, że moi rodzice czworo dzieci na Syberji pochowali?! Ach, ten Sybir!... Już mi nic nie pozostaje, tylko może jeszcze jakiś tryumf na starość, jak ów głupi tryumf tych, którzy nie poszli do powstania, ale do Szkoły Głównej... Dobrze... Teraz zaś, niech mi wolno będzie przynajmniej być hyjeną tego narodowego pobojowiska!...
Niechże mi nie przeszkadzają przynajmniej zbierać pamiątek po tych, którzy są lepsi odemnie... I niech mi nie przeszkadzają zapomnieć o mojej przyszłości!...
Schyliwszy głowę na jej kolana wyłuszczył cały swój zamiar... Chciał oddać Felusiowi wszystkie dawne swoje skarby, widelce japońskie, łuki, motyle, chram świętego Włodzimierza... Zniszczyć tę nieszczęsną przeszłość...
W związku z tem zagabnęła go Maryśka o pamiętnik.