Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/296

Ta strona została przepisana.

wał blask w dół, między korony drzew. Na pustym gościńcu tężyła się bruzda aż pod most, gdzie panował miękki, jedwabisty cień, obrzeżony szerokim łukiem kamiennym. Szyny toru, niby dwie wązkie nici żywego srebra, ciągnęły się daleko, ku nieruchomemu mrowisku stacyjnych świateł.
Zbliżał się ztamtąd długi wąż wagonów, <dzwoniąc rozgłośnie po nocy.
Adolf podszedł blisko ku oknu i głaszcząc ciemność, jakby powszędy wśród niej przebywała Maryśka, przepraszał za coś...
— Słyszy pani?... To rodzice odmawiają swą pozytywistyczną modlitwę...
Istotnie, przez szczęk żelaza, pulsy szyn i dalekie dzwonki stacji, słychać było płaskie, bezdźwięczne słowa Karowskiego i Karowskiej, miarowo i dokładnie wymawiane i odchodzące wolno w głąb nocy.
Nagle, z za zakrętu szyn wypadły dwie rozżarzone lokomotywy... Sczepione razem, niby para groźnych, ogniem buchających bestji, przemknęły szybko w stronę Podgórza.
— Więc powiem pani, — zawołał Adolf, korzystając z łoskotu parowozów. — Chciałbym, — chciałbym strasznie, żeby Ciąglewiczowa umarła...
Nie chciał odpowiedzieć dlaczego... — Kiedyś, — później...
Postanowiła być bardzo dobrą, przysiągł jej prawdomówność, — na pożegnanie ucałowała go w czoło...
Tej nocy nie spał Adolf, szczęśliwy, że „utracił“ rodziców, ale za to pozyskał siostrę...
Miłość do siostry, — postanowił w sennym zamęcie błogo ciągnących się myśli, — to uczucie, które rzeczywiście oczyszcza świat... Jakże pragnął próby dla tego uczucia! Nieszczęść, trudów, zmagań zażartych, płomieni!... A przez te płomienie, on, z nożem duńskim w ręku, prowadziłby swą siostrę Maryśkę, nagiemi ramionami odrzucając walące się na nią belki i rozżagwione głównie...
A potem w lesie, nad brzegiem strumyka kąpałby jej poranione stopy, ogrzewałby je w ręku, małe i giętkie, każdy palec malutki nacierając...
Maścią salicylową, maścią salicylową, — wołało stare doświadczenie skauta...
W półśnie ukazywały mu się nietylko stopy, ale całe nogi Maryśki, po kolana, gładkie i lśniące...
Mięszało się to znów z pojęciem pończoch i oto widział