Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/300

Ta strona została przepisana.

Wyszedł, zostawiając Maryśce kopertę z pieniędzmi i pudełko jakichś wyśmienitych papierosów.
Był tak obrzydliwy, że nie tylko do siebie, — napełnił Adolfa niechęcią nawet do Maryśki. Niechęcią tak niezasłużoną!
Właśnie tego wieczora wróciła od Ciąglewiczów tak wzburzona!...
Miały we dwie z chorą, straszną, straszną rozmowę!...
— Małom nie zemdlała na powrotnej drodze... A jeszcze ten śnieg, wichura! To błoto... Tam tak gwiżdże na Salwatorze ze wszystkich kątów... Co to za koperta i papierosy?
— Ramkie zostawił.
— Jeszcze i ten!...
Adolf delikatnie ściągnął z Maryśki futerko, pomógł jej zdjąć kalosze, natarł ręce i podsunął zimną kolację.
— Nie będę nic jadła. Niech pan czemś przysłoni lampę, — razi mnie blask. Och, — jacyż ludzie są biedni i nieszczęśliwi!... Panie Adolfie, — oby pańskie życzenia co do biednej Ciąglewiczowej się nie spełniły! Niech pan prosi Boga!...
Adolf zarumienił się, lecz nic nie odpowiedział.
Maryśka była aż nadto pewną, że życzenia te się spełnią... że się już spełniają... Może właśnie w tej chwili...
— Nie dam pani samej tam chodzić... Dziś zrobiło się pani niedobrze, a jutro może pani naprawdę zemdleć...
Wzięła go za rękę, bo musiała teraz blisko koło siebie czuć jakiegoś żywego człowieka... To, co przeżyła dziś wieczór, przechodziło jej siły... Więc już, — już nareszcie...
Pod przymkniętemi powiekami zaczęła jeszcze raz tę scenę... Biedna, spuchnięta Ciąglewiczowa... W głowach Fran, dziwnie, dziwnie uśmiechnięty... I te okropne, spokojne wskazania umierającej...
— „Chciałabym, by mój dom został, jak był... A Magda, gdy się wojna skończy do Sacré Coeur, we Francji... To jedno, — musisz mi przyrzec... Przysięgnąć“...
Zdumienie ogarnęło Maryśkę na myśl, że teraz z obojgiem jest na ty...
Ciąglewiczowa zaczęła szukać męża, gdzieś w głowach, jakby jaśka, między poduszkami. — „Zaś dla niego bądź dobra...”
Uśmiechał się tak dziwnie!... A potem w przedpokoju podał jej tylko z szacunkiem rękę. Nie pocałował... Nie uścisnął... Jeszcze teraz na myśl o tem, nowa fala godności wzbierała w Maryśce... Zapewne bowiem czuł się Fran sło-