Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/317

Ta strona została przepisana.

Spuściła powieki, szczęśliwa, że nic niema na swe usprawiedliwienie... A kiedy pierwsze łzy stoczyły się z jej rzęs na policzki, odetchnęła z ulgą...
Adolf pochylił się nad nią. — Co pani jest, co pani jest?...
Nie śmiała się ruszyć w słodkiej wiośnie rozkosznego wstydu, który ciepłym przeciągiem przenikał całe jej ciało. — Ależ nic, nic, zapewne przeziębienie, — mówiła, nie otwierając oczu...
Właściwie Adolf sprawił, że już nie wypadało się jej cofnąć i musiała się zgodzić, iż jest poważnie chorą. Przez lekko uchylone źrenice, przez splątane rzęsy, niby przez siatkę tęczową, widziała jego twarz tak skupioną, tak czystą w promieniach południa, tak pilnie czuwającą, że nie chciało się jej ruszyć i przerywać tych chwil...
Zakrzątnął się wreszcie po pokoju i na palcach wyszedł. Po południu spłynęła ku łóżku Karowska z filiżanką buljonu. Rozmówiły się co do choroby, — tak, zapewne, wycieńczenie... Tyle nocy czuwała była Maryśka przy chorej... Anemja, nerwy, — najlepiej na to wyleżeć się i wytchnąć...
Istotnie wołała przeleżeć ten ciężki, potworny okres, jaki, wiedziała, iż czeka ją teraz.. Wołała tu, na własnym barłogu raz na zawsze skończyć z Ciąglewiczem, a potem, — potem?...
Całe popołudnie, cały dzień jeden i drugi układała do niego swój list, — ostatni... O tym liście myślała ciągle, przywiązując doń nieokreślone nadzieje... Tak dalece, że pewnego wieczora, gdy Adolf siedział obok, trzymając jej rękę, zażądała papieru listowego i ołówka.
— Mogę pani dać atrament i pióro.
Wołała, żeby jako od cierpiącej, otrzymał to pisane niepewnym charakterem, z łóżka... Nie wiedziała tylko, jak zacząć, czy na pan, czy na ty... Zupełnie się to nie układało.
Niespodzianie spytała Adolfa, coby zrobił, gdyby go ktoś kochający zdradził?...
— Cobym zrobił?... Nie wiem, — nie wiem... — Zamknął grubą fizykę, którą trzymał był na kolanach (Adolf w tym roku miał „siadać“ do matury) i zapatrzył się przez okno w świat.
Pod łukiem kolejowego mostu mijali wciąż ludzie skuleni i zziębnięci. Tor był pusty.