Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/318

Ta strona została przepisana.

— Cobym zrobił? Nie wiem, — nic...
— Jakto, byłoby to panu obojętne?...
— Ależ nie, — tylko proszę pani, ktoś, kto kocha, nie może zdradzić!
Maryśka aż podparła się na łóżku. — Ktoś, kto kocha nie może zdradzić, — powtórzyła za nim, jak echo.
Nie wytrzymawszy jej spojrzenia, pochylił się nad fizyką...
Maryśka zaś pomyślała, czyby w ten sposób nie zacząć listu do pana Ciąglewicza?... Więc, jako pierwsze zdanie poszło, — „ktoś, kto kocha“, potem odrazu pisała mu o sztuce... Niechże mu służy jego Batory ze wszystkimi załamaniami...
„Nasze wspólne dziecko duchowe jest od tej chwili tylko twoim. Ja się do macierzyństwa nie przyznaję — i nie stoję o nie...“
Nic więcej. — Na dole, — Marja Miechowska... A na samym już brzegu, w kąciku stronicy — list zniszczyć.
Skończywszy, zamyśliła się głęboko... Owszem, uważała, że ma prawo wymagać tego poświęcenia od Zdzicha... Projekt sztuki i kilka dyalogów, to jest przecież nic, jeśli poświęciwszy je, można uratować honor nazwiska...
Tak kazał obowiązek, — chociaż zdaniem pana Ciąglewicza obowiązek jest właśnie nieprawym tylko płodem poświęcenia...
Po napisaniu tego listu zapragnęła Maryśka nagrody, serdeczności, ciepła rodzinnego...
— Niechże mi pan pokaże Felusia! I siedźcie tu ze mną! Nie zostawiajcie mnie samej...
Gdy przysunęli stół do jej łóżka i zasiedli do zabawy, Maryśka, patrząc nowymi jakiemiś oczyma na Felka, rozżaliła się nad jego losem. Malec bawił się rzeczywiście, jak sierota, — zabawkami po drugich... Teraz poprawiał zielniki Adolfa, naklejając rośliny pod rząd, jak żołnierzy, na jednej i tej samej stronnicy. Widząc, że Felek ma polepione palce, że poszarpane cząstki suchych okazów przykleiły mu się śmiesznie do policzków, zapytała Adolfa, dlaczego daje marnować tak te zielniki?
— Bo mi się podoba, bo mi się podoba, — nachmurzył się Felek, gospodarując zawzięcie wśród łamiących się kartek.
— To się nie marnuje, — odpowiedział Adolf.
— Jakto nie marnuje się? — Kazała sobie podać wszystko. Smutną radością przepełniło ją dotknięcie tych delika-