Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/34

Ta strona została przepisana.

Istotnie ukazał się po chwili z butelkami pod pachą.
— Patrzcie, jaki on bajeczny, jaki bajeczny — wołały panie, schowane za stołem.
Z zaokrąglonemi ramionami, z nogami zgiętemi od ciężkiego naporu kulistego kadłuba, podobny był profesor rzeczywiście do miękkiej sukiennej pałuby. Na jej szczycie chwiała się duża twarz, z której śmiech starł w tej chwili wszystkie rysy, pozostawiając dwie, trzy kreski zaledwie.
— Bacchus! Bacchus! Bacchus!!
Śmiano się tak głośno, że aż wdowa po śpiewaku wdziała cwikier na swe czerwone oczy.
Nagle stary jakiś człowiek w czarnym powiewnym surducie, z rozwianym siwym włosem z gazetami w teczce, wpadł przez furtkę. Zderzył się z Kałuckim, wetknął mu na piersi za kamizelkę białą zadrukowaną płachtę i pobiegł dalej, mamrocząc uporczywie.
Profesor zatrzymał się, potem jednak szedł wolno ku rozbawionemu towarzystwu.
— Bacchus! Bacchus! — wołali panowie i panie. Widząc, że nie może się teraz bronić, przyjęli go sowitym gradem furczącej w przelocie jarzyny.
Kałucki, jakby nie zważając na to, stąpał ciężko naprzód. Niedaleko stołu zatrzymał się i rzekł: Arcyksiążę... Dziś, — dziś w Serajewie zabity został następca tronu...
Butelki z głuchym stukiem wypadły mu na murawę.
— Co? — gdzie? — jak? — Nieprawda! — Będzie jakaś straszliwa awantura!... Dlaczego? Przez kogo?!
Panie uchwyciły się swych mężów za rękawy. Luzem chodzące zbiły się w trwożną gromadkę. Wszystko nabrało niezwykłego pośpiechu, niby na tonącym okręcie...
Kałucki podał Smolarskiemu gazetę. Smolarski wziął ją w obie dłonie. Rozwijając złożony arkusz nadzwyczajnego dodatku, zauważył, że taki sam biały świstek trzyma już w ręku sąsiednie towarzystwo i dalsze i jeszcze dalsze i jakaś dziewczyna pod parkanem i przechylony w drzwiach restauracji kelner.
Mięło się to już i szeleściło we wszystkich rękach.
Zaczął czytać głośno swoim klajstrowatym głosem, w którym tak nieznośnie lepiła się ślina... Wielka uroczystość, parada, przedstawiciele ludu, kraju, władz... Nabożeństwo, przegląd, samochody, zaczajony sprawca, strzały, — dużo strzałów,