Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/358

Ta strona została przepisana.

We wejściu za ogrodzenie mało Maryśce mowy nie odjęło... Przy stoliku z jakąś ubogą panną, siedziała w glorji atłasów, w zapiętej obcisłości białych glace rękawiczek — Nastusia... Nawet już miała lorgnon na złotym łańcuszku. W głębi, za nią, w opiekuńczym oddaleniu kiwał się na krześle Smolarski.
Maryśka chciała w pierwszej chwili udać, że go nie widzi, ale już nie zdążyła odwrócić oczu w inną stronę. Ukłonili się sobie, racząc się wzajem niepewnym gorzkim uśmiechem.
Ale wszystko jedno... Oto już siedzi Maryśka nareszcie z całą gromadą dźwięczących oficerów pod czerwonym parasolem u Drobnera. Nie mogła sobie tylko przypomnieć skąd się zna z tym młodym blondynem, który ma już dwie gwiazdki nad oficerskim zygzakiem kołnierza.
Słońce kulami rozpylonego blasku tryskało z pomiędzy krzaków, śpiżowy Grottgier patrzył z natchnioną dumą na deszcz młodych pąków, iskrami pryskających w świetle.
Otóż tak, otóż nareszcie przypomnieli sobie oboje skąd się znają! To było w czasie bitwy pod Limanową! Ułatwił obojgu wspólnie zapamiętany szczegół tej znajomości, — ów rudy belfer, czy skrzypek jakiś...
— Ramkie! — zawołała Maryśka. — A pan jest tym blondynem, tym sierżantem, czy kapralem, który był wtedy z Zatorskim? — pytała, ciągnąc powoli zimny mazagran przez słomkę. — I musi pan w takim razie pamiętać jeszcze jednego cywila... Ten tam, przy stoliku...
Sprawiało jej teraz osobliwą jakąś przyjemność pokazywać Smolarskiego, jakby kogoś zupełnie obcego.
— Ten tam, przy tej pięknej damie przy stoliku, ten z tymi długimi uszami, z tą głową w szpic, zarośnięty... To też przyjaciel Zatorskiego.
— I takie chuchro, — rechotał oficer, taką niewiastę upolowało... Siedzą sobie te niedołęgi na tyłach i w jakich to smakach operują.
Ale Smolarskiego dokładnie przypomnieć sobie nie mógł. Wołał zresztą żywo gestykulować, opowiadać swoje burzliwe przygody, bardzo z nich dumny i szczęśliwy, Maryśka zaś ciągnęła drobnymi łyczkami zimny napitek oddana całkowicie nagłym i nieuporządkowanym wspomnieniom.
Ach jakże jej się to wszystko wydało dawne, jak minione! A chociaż minęło już to wszystko, — cóż się zmienia