Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/359

Ta strona została przepisana.

w porządku rzeczy?! Tylko trochę ciężej jest; trochę ludzi ubyło, pozatem, — tensam żwir, te same parasole czerwone, tak samo się siedzi na białych krzesełkach a ludzie tą samą wolno szepczącą falą gawiedzi mijają wzdłuż balasków restauracji, tam i z powrotem.
Zaczęła znów wypytywać się o Zatorskiego, uważając go za bardzo wygodny łącznik w rozmowie.
Ale koledzy z wojska nie pamiętali go już.
— Wtedy wojna! — wołał jeden z nich, — wtedy to jeszcze była sielanka.
Adolf chciał im jego wiersz wyrecytować, „by krwi naszej starczyło wam bodaj na rumieniec“, — ale nie chcieli tego słuchać...
— Co to za gadanie, — śmiał się blondyn, — jużby do tego czasu poczciwy Zatorski mógł im z tej krwi kąpiel ofiarować śmiało, a nie rumieniec... Ach, — dawne czasy, programowe westchnienia! Może jeszcze kto powie, jak jeden prezes Enkaenu, że „na wasz widok ludzie płaczą“? Ech, — krokodyle!...
Nie pamiętali Zatorskiego, — myślała Maryśka, poganiając dalej rozmowę towarzyskim uśmiechem, — i nikt wogóle nic nie pamięta... Kobiety tylko zostają i męczą się... Jedne już zaprzestały kwestować, — drugie zaczynają, — jak Nastka!... A wszystkie się męczą... Męczą się więcej, niż wszystko, niż wszystkie ojczyzny razem wzięte...
Chciałaby już odejść... Oficerowie zatrzymywali ją jednak, prosząc, by spędziła z nimi wieczór. Blondyn z dwiema gwiazdkami na kołnierzu rozumiał, dlaczego smutno jest Maryśce. Bo sama pani tu jest... My z powodu tego nie krzywdujemy sobie...
— Aż nadto mamy tu w osobie pani piękności — przypochlebiał się, — a więc nie o to chodzi, tylko, że jednej samej pani wśród nas tu smutno... — Razem z kolegami obiecał zwerbować „od ręki“ większe towarzystwo.
I tak już chodzili tam, do tego stolika kwesty, żeby się „i nasz obol potoczył”, „nasza krwawica żołnierska też“... A potem, gdy wieczór już począł ćmić po trawnikach i gdy już nadeszła orkiestra, z takim ogniem i z takim „kochajmy się“ oficerowie rzecz przeprowadzili, że stworzyło się jedno towarzystwo... Tryumfalnie przywiedli pod czerwony parasol Smolarskiego, jako towarzysza młodocianych bojów i Nastkę, „godną małżonkę” obywatela.