Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/373

Ta strona została przepisana.

się tu tę biedę, jak się da, — odkręciła światło. Od sufitu aż po nad stół rozbłysły lampki, podobne do ogromnych pomarańczy.
Maryśka pragnęła się jeszcze dowiedzieć, gdzie jest pracownia Smolarskiego.
W sypialni, przy oknie.
— Za co męża mego kocham (Nastka mówiła o nim tylko „per mąż“) — to za to, że w tych rzeczach, co się „tęczą“ jego pracy, — nic zmienić nie pozwoli... Kto w życiu czem był, tem ma zostać i niema się co wstydzić, — dodała pobłażliwie.
Istotnie w sypialni, przy oknie wszystko stało tak, jakby mogło stać w kawalerskich pokojach, gdzieś na ulicy Sobieskiego... Drewniany, prosty stół, zwykła półka, gromada szarych książek i zakurzonych notesów.
— Tego mu ruszyć nie wolno! Inaczej w całym świecie nauczycielskim niktby niczego nie doszedł! Bo mąż, jak pani wie, „wciągle“ jest sekretarzem tego ich związku. Nawet dużo szkody mam przez to. Bo to wciąż nazwisko wycierają po gazetach!.. Wciągle z tym głodem, strajkiem! A to do mojej pracy wcale nie pasuje!... Ale chcesz, — to i to ci wytrzymam... — śmiała się Smolarska, klepiąc książki po zakurzonych grzbietach... — Widzi pani, jak to mężczyzna! Sam tu nigdy porządku nie zrobi, a „tchnąć“ nie wolno!
Mkryśka wyszła z tamtąd niepewna, niespokojna... Następnego dnia była u Zatorskiej.
Dopiero w pokoiku biednej wdowy, przy stuku maszyny do pisania spostrzegła Maryśka, że nie wie, po co tu przyszła?...
Rozpoczęły rozmowę o dzieciach, o wychowaniu. Zatorska miała tak dużo do zarzucenia Felusiowi, a obok, chłopcy jej wrzeszczeli, jakby ich kto ze skóry obdzierał!...
Tu też niepodobna było mówić o „nieszczęściu“, na które musiała Maryśka dostać skądś lekarstwo...
I tak wszędzie... Maryśką miotał niepokój, a nigdzie nie znajdowała uspokojenia... Nawet Janina, zamiast wysłuchać o co chodzi, wyłożyła własne udręki. I nie mogła tego wszystkiego gdzieindziej wypowiedzieć, jak tylko w parku Jordadana!... W tym kółku ze strzyżonego żywopłotu, gdzie w nyżach zieleni, podobni do białych podłużnych karmelków, wetkniętych w połyskliwy wianek kandyzowanej cykaty, stoją wielcy polscy ludzie piaskowi...