Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/374

Ta strona została przepisana.

Nikt chyba nie był w trudniejszem położeniu od Janiny!
— Mam przeciw sobie oficjalną kochankę i prawną żonę... Tak go niby obie kochają, tego Kałuckiego, a odmawiają mu, pomyśl, człowiekowi, któremu z pięknego głosu pozostał w gardle szelest zmiętego afisza, — odmawiają mu odrobiny, ubogiego zresztą całkiem, szczęścia!... Bo nie daję mu przecież tak wiele!... Nikomu go zasadniczo nie zabieram... Nie kocham go nawet właściwie...
Zwróciła się raptownie ku Maryśce: — Kochać mężczyzny nie można!... Bo w danym razie, — każę ci wypruć z siebie wszystko, żyć tylko jego życiem... To już ja wolę sama przynieść mu ten piment, — niepokój...
Zapatrzyła się przed siebie...
Trawniki płynęły ku granicom parku, pełne słońca i blasku, złote jak miód. Z przepaści gęstego błękitu aż tu, aż na ławki, zsuwała się brzęcząca latanina much i komarów. Z za drzew widać było biały gościniec i szarą ciżbę przechodniów, ciągnącą się, gęstym, nierównym płotem.
— A ja myślałam, że po Smolarskim, który wiesz...
— Wiem, — Smolarski ożenił się, jest podobno szczęśliwy,.. — Janinie zabrakło oddechu... — To mi już zupełnie, do reszty odebrało wiarę we własne siły... Wierz mi, że wobec tego, czuję się uprawnioną do wszystkiego...
— A ja myślałam, — podchwyciła Maryśka, — że się zakręcisz koło doktora... — O doktorze chciała była mówić od — razu... Przecie to ostatnia deska ratunku...
Janina wzruszyła ramionami: — Niemożliwe... Pomyśl, ile się kobiet dziennie przewala przez ręce takiego doktora... Jeszcze teraz w czasie wojny... Akuszer... Specjalista od chorób kobiecych... Ty wiesz, jak dziś żyją kobiety?... Na to, aby się z nim zejść, trzeba w sobie nie mieć nic z prostytutki... Nic a nic...
Maryśka odsunęła się niechętnie.
Janina brawowała dalej: — No tak, tak... My wszystkie, w tych czasach zostałyśmy jakoś złamane... Każda z nas ma teraz do opowiedzenia jakąś „dobrą wiarę zawiedzioną“ i jakieś „porzucenie gwałtowne“... Każda z nas opłakuje w głębi serca, — jak to jest podobno we zwyczaju u ulicznic, — tego „pierwszego jenerała”. Zawsze u prostytutek pierwszym jest jenerał... Tego pierwszego, który uwiódł i rzucił... Cóż ty myślisz?!? Taki doktór!! Owszem, żebym była ośmna-