Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/376

Ta strona została przepisana.

niestety, że już są... Mój Boże, teraz ten znów z tą maturą... Wybrał się z nowym prezentem na ołtarz miłości...
Pogłaskała Adolfa lekko po twarzy: — Dziecko, — dziecko... — I poszła na górę, aby, póki jeszcze niema Karowskiej, wziąć swą za gorącą kąpiel... Ile tylko można wytrzymać... A potem gorczyca... Czy też lepiej szafran pić?...
Parzyła się w gorącej wannie, nieomal do omdlenia. Gdyby mogła, rozdarłaby się, byle tylko wpuścić tam tę wodę i sparzyć nią „to“, sparzyć, sparzyć...
Adolf przyszedł, jak zwykle, koło jedenastej, gdy się już wszyscy do snu pokładli... Przyszedł pożegnać się... Nie mówił tego wyraźnie, ale czuła to z jego osobliwie natchnionego sposobu bycia...
Leżała w łóżku, zwrócona ku oknu. Właśnie myślała o doktorze, — trzeba będzie iść, powiedzieć, — taki wstyd... Powiedzieć jakiemuś obcemu mężczyźnie taką rzecz?...
Adolf uklęknął przy łóżku, głowę skłonił na jej kolanach...
— „Ma“?... Ja ci ciążyłem bardzo ostatnimi czasy?... Nudziłem cię... Prawda?...
Zamiast odpowiedzi położyła mu rękę na głowie.
— Ma?... Czy myślisz, że nie potrafiłbym zdać matury, gdybym chciał?... Czy myślisz, że tych parę przedmiotów?...
Wsunął rękę pod kołdrę, głaszcząc ją nieśmiało po nogach...
— I cóż jeszcze, cóż jeszcze, — spytała cierpko, wpatrzona w niebieską noc i czarne korony drzew, spiętrzone wysoko, nad dachem kościoła.
— Ma — a... Nie zdałem matury, żeby cię uwolnić od siebie... I żeby siebie uwolnić... Ja wiem, że ty tylko za to słowo honoru, które dałem ci „wtedy“, jesteś ze mną... Za słowo honoru, że i tak pójdę... Ale nie może ci się znudzić twój ciura... Nie może...
Odsłonił ją zupełnie i klęcząc, patrzył na jej nagą postać, zmrużonymi ze szczęścia oczami.
Oparła głowę na ręku, wypoczywając w tym bezwstydzie i ubóstwieniu od okropnych swych myśli...
— Czemu nic nie mówisz? — pytał.
Wzruszyła ramionami... Cóż miała mówić i czemże były te jego deklamacje, wobec przejść, które ją czekały niebawem?...
— O tak, — jestem ci wdzięczny... Jestem ci wdzięczny