Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/393

Ta strona została przepisana.

Mała malinka, — szeptała Maryśka ile razy przechodził ktoś po korytarzu. Felkowi, który wpadł przez drzwi z wrzaskiem, że już kolacja, poleciła sprowadzić Smolarskiego... Musiała była bowiem jakoś wytłomaczyć swą chorobę. Antyseptyczne zapachy i tak już zapewne przenikają cały pokój.
Smolarski obiecał przysłać żonę.
— Nie, nie, niech pan sam posiedzi... To tak nagle przyszło... Tak mi się niedobrze zrobiło... Coś kobiecego... Przedźwigałam się widocznie...
Mała malinka, — mała malinka...
Maryśka uśmiechała się tkliwie do hotelowej prawie obcości, w której przyszło jej chorować.. Tam, przez ten czas, z ponurych schodów starego domu za koleją, pod kierunkiem Ramkiego wynoszą już zapewne robotnicy resztę jej rzeczy... I lustro... I wszystko, co można jeszcze sprzedać...
Prosiła Smolarskiego, by zajął się Felusiem tych parę dni... Na czas choroby chciała być koniecznie sama... I jeszcze, — niech pan nie odchodzi... Proszę mi wytłomaczyć, co to jest za gatunek, — morska świnka....
Maryśka mimowoli aranżowała takie pytania, jakby sobie samej pragnęła wmówić gorączkę.
— Morska świnka należy do gryzoniów, — jak chomik... Właściwie nic więcej o tem Smolarski nie wiedział.
— A niech mi pan jeszcze jedno powie, — pan, który tyle organizuje... Bo to ma się takie dziwne myśli, gdy się jest chorym... Czy rzeczywiście można kiedy czuć w życiu, że się przybiło do brzegu?.... Bo naprzykład ja, osobiście, — znów czyste, pełne łzy poczęły jej wypływać z pod powiek, — mam wrażenie, że lekko mi, ale, że już nigdy do żadnego brzegu... Tylko będę płynąć, — płynąć..
— Do brzegu?... — Taka się pustka otwarła w głosie Smolarskiego, taka dal... — Proszę pani, jako człowiek społecznie pracujący, nie znam żadnych brzegów... Płynie się gdzieś bez końca, a cała otucha, jeśli się własnem hasłem pocieszać można. Lecz czy to hasło ma jakiś ostateczny sens?... Nic więcej nie wiem o brzegu...
Smolarski zaniepokoił się, czy ta rozmowa nie jest jakiemś nawiązywaniem do tego głupstwa, które raz się im zdarzyło, raz, — ale nigdy więcej... Stwierdził więc, że ostatecznie, owszem, przybił do brzegu...