Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/399

Ta strona została przepisana.

matką i rzeczywiście babką, toby mama wzięła do siebie na wieś Felusia, z którym tutaj tak trudno... Żebym ja miała całkiem wolną rękę, — to wszyscybyśmy dziś inaczej stali!...
— Bój się Boga, jakbyśmy stali? Cóżby się zmieniło?!... — pytała Biernacka, siedząc przed swem puzderkiem i czerniąc sobie siwe włosy wytartą szczoteczką do zębów...
— Coby się zmieniło?. Mogłabym rzeczywiście zakręcić się między ludźmi! — Maryśka nie wiedziała, co wynaleźć, w coby matka uwierzyła...
— Mogłabym zakręcić się między ludźmi i dostać trafikę!! Czy mama rozumie, co to dzisiaj znaczy trafika?! to są tysiące, — tysiące!!
Nad wieczorem wpadł Ramkie, zziajany, nieszczęśliwy... Czekał bowiem tyle godzin napróżno!
— Tymczasem mama, jak pan widzi...
Zabrał ją do hotelu, razem z kuframi i bułkami, bo tu wszystko zajęte, — tani, doskonały hotelik!... A tu, na dostawionych kanapach, czy materacach nie wypada...
— Wnuczka mi nawet nie pokazałaś, — skarżyła się Biernacka w drzwiach.
— Jutro, mamo, — dziś interesa!...
Gdy tylko wyszedł, zaczęła się Maryśka ubierać... Dokąd, poco, dla kogo?
Dla siebie...
We wszystko, co miała najlepszego... W batystową koszulę, w najlepszą bieliznę, w bordo suknię, w czarne jedwabne pończochy... Rozgościło się w niej jakieś srogie postanowienie... Każdy ruch wykonywała tak, jakby ją śledziły nieprzeliczone mrowia obcych, pożądliwych spojrzeń...
Niech się patrzą!... Przyglądała się sobie w lustrze uważnie i badawczo!.. Jakże to wygląda jeszcze ta kobieta o małej stopie i suchej, zwięzłej kostce?... Czy jeszcze można się zapomnieć na widok takich bioder i czy pomarańczowy cień rozbiegających się piersi, — dość jest jędrny?...
Uporządkowawszy wszystko w pokoju, napachniła powietrze sosnowym rozpylaczem i czekała Ramkiego.
Po korytarzu chodzili jacyś goście, tam i napowrót. Ktoś wyjeżdżał, niesiono kufry.
Maryśka postanowiła też gdzieś wyjechać... Rozłożywszy przed sobą pilniczki, zaczęła doprowadzać do porządku paznogcie... W trakcie tego przypomniały się jej dawne jakieś, górskie śpiewanki.,. Pod tę nutę budziła się co rano