Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/407

Ta strona została przepisana.

rym leżało u Ciąglewicza... Nie może to tam leżeć w żadnym razie... Lecz przedewszystkiem spróbować, posmakować chciała tej równowagi, w której dojrzewało teraz od nowa całe jej ciało i dusza...
Trzasnęły jakieś drzwi. To już on... Szła dalej, w głąb krużganku, poprawiając żabot.
Ach, chyba tak samo, jak po tych szarych kamieniach białe iskry i strzały blasku się tną, tak samo zderza się w niej drobniuchne mrowie mądrych, ostrych uśmiechów. Obróciła się zgrabnie na pięcie.
Naprzeciw niej, wlokąc śmiesznie jedno ramię za sobą, szedł Ciąglewicz, skupiony i groźny, z obliczem, oblanem jeszcze krwistszym zachodem słońca, niż parę miesięcy temu... Szedł z głową naprzód podaną, niczem na spotkanie burzy groźnej...
— Proszę cię, — zaczęła Maryśka, — wszystko bardzo ładnie i szczerze się odbyło, ale w końcu, zostały u ciebie papiery, — bez których teraz ani rusz!...
Ciąglewicz aż usta otworzył, z podziwu... Nigdy nie widziała go tak niepewnym i zmieszanym...
— Chciałabym, żebyś mi pomógł...
Nie mógł się pogodzić z tą sytuacją. Przybrał głęboki, piersiowy ton i rękę przewiesiwszy „beznadziejnie“ przez balustradę: — To wszystko, czego sobie pani życzy?...
— Ale — le! Wcale nie wszystko! To się tak nie da... Panie Franciszku! Ani nie robię panu wyrzutów, ani nie mam żadnych specjalnych pretensji... Przedewszystkiem, — niech pan wykreśli ze swej pamięci wszystkie rutynowane zerwania, jakie pan dotąd, z pewnością wiele razy przechodził... Nie dybię na pańską cnotę, — ani pan na moją... Mój drogi!... Nie przybywam do ciebie, ani jako „pokutujący“ duch, ani jako wyrzut sumienia, — ani nic... Trzeba porzucić te różne formułki... — Spokojny, zimny blask rozświetlił jej oczy: — Czyż nie pamięta pan swojej własnej teorji o rytuale?...
Zaśmiała się, słuchając, jak w szarych zakątach starego podwórza powtarza się ten śmiech i bije lekko o blade kamienie...
Ciąglewicz spoważniał. — Proszę cię więc, — rzekł. — Możesz żądać, czego chcesz...
Z dawnego przyzwyczajenia spojrzał na nią pełnem, tłustem okiem miłości.