Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/408

Ta strona została przepisana.

— Możesz żądać czego chcesz, ale nie możesz burzyć spokoju człowieka...
— Spokoju człowieka, — podchwyciła Maryśka. Wszystko, co razem przeżyli, w jednej sekundzie zjawiło się i znów na zawsze rozpłynęło w mętnem wspomnieniu... — Fran, — czy panu nie wstyd tak mówić?...
— Hehe! He hop! — zawołało coś z dołu, z pod galerji.
Spojrzeli oboje w tę stronę. Był to Ramkie. Wychylony z pod filaru, w rudej peruczce, która na słońcu mieniła się fjoletowo, z oślepiającymi błyskami szkieł na oczach, podobny był do maszkar, jakie kiedyś rzeźbiono w nyżach kościołów.
— Pan Ramkie powie panu dokładnie, o co chodzi...
Ramkie dowiódł odrazu, że doskonale wie, które sprężyny należy poruszyć, aby przyśpieszyć pożyczkę Maryśki i trafikę...
— Myśli pan, że nie zrobi, — zwróciła się do Ramkiego, gdy siedzieli już znowu w dorożce. — Wszystko zrobi...
Zaś profesor klepał ją ukradkiem po fałdach sukni, wystawiał zieloną, spłaszczoną twarz ku jej spojrzeniom i mrużył oczy w gorącym, zmysłowym podziwie: — Ja mówiłem, — łasił się, — że żaden owoc nie ma tyle smaku, ile zraniony... Pani może teraz nas wszystkich prowadzić na koniec świata! —
Maryśka zamyśliła się poważnie i bujając się lekko w dorożce, głaskana ciepłymi promieniami jesieni, odpowiedziała niedbale: — Och, z żadnym z was nie warto chodzić tak daleko...
Ciąglewicz sprowadził zupełnie pożądany zwrot w przebiegu starań Maryśki. Nadał im bardziej szanowną, uniwersytecką cechę. Działał nie z takim pośpiechem, jak Ramkie, lecz bardziej równo i wytrawnie. Umiał też zahaczyć przez jakieś koligacje, via jacyś starostowie i różne dziesiąte wody po kisielach, — nawet o posłów...
— U nas zawsze tak, — tłómaczył jej to u Noworolskiego w Sukiennicach, — każda sprawa, jaką się chce przeprowadzić, wzbiera powoli, jak wrzód... Użycie posła jest nożem, wypuszczającym materję...
Wszystko, co mówił teraz do Maryśki, owiane było zdyszanym, trochę tajemniczym przydechem niepewności. Bardzo lubiła ten przydech, ten jakiś pośpiech wewnętrzny... Napajał on ją błogą pewnością siebie...
Z jakimż spokojem dosytu patrzyła teraz na Rynek, na