Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/47

Ta strona została przepisana.

na ich gorące ciała, — jakby zjedli przy księżycu jakieś święte zwierzę na ofiarę...
— Jak myślisz, — spytała chrupiąc sałatę, — dlaczego właściwie nigdy nie opisuje się małżeńskiej miłości?...
— Dlaczego? Bo jak jest szczęśliwa, to niema o czem pisać. Dopiero gdy jest nieszczęście, może poeta wyć... Ale wtedy już niema miłości...
Objęła go oburącz przez żebra, perlistymi łukami rysujące się widocznie przez skórę...
— Charcisko moje kochane!..
Jeszcze raz, zasypiając niemal, złączyli usta, nasycone rozkoszą i mdłym zapachem mięsa...