Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/50

Ta strona została przepisana.

każdy włos na jego czerwonym karku, nie widząc właściwie zupełnie, jak w tej chwili wygląda.
Nagle, — przemijanie pociągu skończyło się... Za ostatnim wagonem wionęło podobieństwo ciszy... Po odsłoniętej niespodzianie przeciwnej stronie dworca, po szynach nagich, już w kierunku przeciwnym do biegu pociągu, — przebiegła nieprzytomna, zda się, pustka...
Dopiero teraz, odbyła się znów szybka, widoma ocena wszystkiego... Jak parę chwil temu, Zdzich w niebieskim mundurze, ale przecież Zdzich, — wsiadł do wagonu... Wstyd im było całować się przy obcych ludziach.
Tylko on ją, w dłoń...
Stał, śmiejąc się kosmatemi policzkami, obracał jej miękkie ręce w swoich, nieustępliwych, tak długo, aż się im obojgu spociły palce. Potem wsiadł do wagonu, spotkał w przedziale jakichś kolegów. Zaczęli się klepać po plecach, a Zdzich przemówił do nich mocnym, wesołym głosem, jakby się nic nie stało...
Czy udaje, że się martwi tym odjazdem.... — pomyślała ze zgrozą. Oczywiście, teraz nie będzie miał kłopotów. Baba z woza, koniom lżej... Dała mu tyle dobrych rzeczy do zjedzenia, najlepszą bieliznę i termos i skórzaną bransoletkę do zegarka. Wszystko miał, na cóż mu jeszcze żona?!..
Stali oboje w przedziale, a Smolarski i Ciąglewicz na peronie. Tuliła się do męża, nie myśląc nagle o niczem i o tem, dlaczego nigdy nie szukała mieszkania za koleją?... Widać było z okna blaszane dachy nowych domów, a w śród nich sterczała wysoko, niby ogromny skrzyp, wieża kościoła Jezuitów.
Zdzich ciągle przekładał sobie jej palce z ręki do ręki a potem spuściwszy oczy, powiedział, — w każdym razie będziesz teraz za mnie dostawać pensję... Ja też życie będę mieć za darmo... Będę ci dosyłać...
Teraz, gdy przypomniała sobie te słowa a pociąg już zniknął w połyskliwem sznurowaniu szyn, wybuchła gwałtownym płaczem.
Smolarski, uniósłszy w górę frasobliwe trójkąty swej twarzy, głaskał powietrze w koło ramion płaczącej i klajstrował coś ustami, przesyconemi śliną.
Ciąglewicz ujął Maryśkę pod rękę. Jeszcze tylko to jest coś w arte, — pomyślała sobie poży-