Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/62

Ta strona została przepisana.

co?! Musi pani pomódz. Puszka do ręki i marsz w świat! Skoro zbierają, to wiedzą na co i po co...
Sama się coprawda trochę wstydziła, bo takie to było nieokreślone.
— Zresztą sami wiecie... Już odbyło się wkroczenie... Piłsudzki... Słup graniczny zwalony... Zakładamy skarb narodowy i swoje własne wojsko... Podobno nic nie mają. Poszli bez butów... Trzysta niewiast odprowadzało ich aż do granicy... — Teraz się mówi „niewiasta“, nie pani, ani panna... Żeby zniszczyć wszelki pierwiastek płciowy, niegodny... Ciągle się radzi nad dobrem ogólnem...
Maryśka i Zdzich nie mieszali się do tego wszystkiego. W oczekiwaniu ciosu, żyli tych kilka ostatnich dni w zupełnem odosobnieniu miłości, wyczerpani i szczęśliwi...
— Ciągle się radzi... Wczoraj siedziała Janina na zebraniu koło hrabiny. Teraz wszystko jedno, ksiądz, socjalista, magnat... Nowa era — i będzie Polska... Tylko trzeba na to zbierać...
Wymusiła „słowo“ od Maryśki i zabrawszy z sobą Smolarskiego, pożegnała się.
— Pozwoli się pani odprowadzić? — spytał Maryśkę formalnie Ciąglewicz.
— Ależ owszem...
— Owszem, niech ktoś idzie obok, z myślami, które mnie nic nie obchodzą, — cieszyła się, — niech ktoś w pobliżu oddycha i skrzypi żółtemi trzewikami...
Szli, milcząc.
Właściwie Ciąglewicz nie rozumiał, dlaczego jej towarzyszy. Ogromne tempo zdarzeń rozwiązało w nim poczucie obowiązku, dobroci i łaskawości... A zresztą sama sytuacja... Nie jestże śmiesznem trochę, odprowadzać całkiem obojętną żonę przyjaciela z dworca, jak z pogrzebu?... Miał teraz niewzruszoną pewność, że Zdzich zginie. Nawet zobaczył kilka zdań swego nekrologu: „Zdzisław Miechowski urodził się dnia“... Tak lepiej... Najprzód załatwić się z nieznośnymi realjami, wysypać na wstępie tych kilka banalnych dat, a potem dać kilka prostych, ale skupionych zdań...
Gdy weszli w pustą i pełną skwaru ulicę Karmelicką, rozważał, jaki to cios dla takiej żony, choćby z punktu widzenia fizjologicznego... Bo kto zechce taką kobietę z przychówkiem, już bez żadnego posagu, (gdyż co było, to wszyst-