Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/69

Ta strona została przepisana.

się to już znudziło, postanowił z niektórych mniejszych porobić łódki. Łódek nauczył się robić w swojej szkółce.
W miarę roboty ustawiał te łódki jedną na drugą. Miały płynąć przez biurko, potem ulicą do Czarnego Osła, a stamtąd wierzchołkami drzew aż do tatusia... Z „dobrych“ listów porobił łódki, ale „złe“ musiał poprawić. Wreszcie zmęczony gorącem i brzękiem dużych much, które wlatywały i wylatywały przez okno, niewiadomo gdzie podziewając się potem na niebie, — wyrysował na dole listu pociąg i dom... Dom miał cztery okna, — cztery, albo dwadzieścia!! I dwa kominy... Z obu kominów szedł długi łańcuszek dymu przez jedną kartkę, drugą, przez inne, nowe listy, na wzdłuż, na poprzek, — póki wkońcu senna głowa chłopca nie spoczęła na papierze.
Rozbudziło ich jakieś szamotanie w przedpokoju, szurganie ciężkiej skrzyni po podłodze i nie tyle płacz, co świszczące oddechy rozgorączkowanych piersi, wreszcie słowa przerywane gwałtownymi okrzykami...
Maryśka skoczyła na równe nogi. W przedpokoju, jak zwierz w klatce, rzucała się od ściany do ściany służąca Nastusia, w różowej wywiniętej z pod paska bluzce, z złotymi włosami, sterczącymi ostem wokoło czoła. Wlokła po ziemi jakieś powiązane zajdy, tobołki i ustawiała je na wielkim koszu, w którym leżały zimowe sprzęty. Mimo obecności Maryśki ustawiała to tak śmiało, tak gwałtownie, z takim trzaskiem i hukiem, jakby u siebie w domu...
— Wie pani, co się dzieje! — Pociągała obficie nosem, nie przerywając sobie zresztą w robocie. — Wszystkich biorą.., Hałas — (Hałas był stróżem w tym domu) — czeka kolei swojej od rana... Taki lament, — wszystkich biorą! Wszystkich biorą...
Maryśka patrzyła na nią zdumiona. Już miała zacząć kazanie, gdy nagle Nastusia wyprostowała się, aż jej w krzyżu chrupnęło i dudniąc bosemi piętami po posadzce jęła iść wprost na Maryśkę, — z przedpokoju do jadalni. Wsparła się pod boki, że aż się spódnice na tęgich biodrach zgurbiły. Wypięła naprzód mocne piersi, głowę odrzuciła w tył, jakby nad stawem przy klepaniu bielizny, — do kłótni ogromnej...
Maryśka przestraszyła się. Czy ta dziewczyna jest pijana, czy zwarjowała?!
W niebieskich oczach Nastusi palił się tępy czerwony blask, rumiane policzki, przerżnięte były białemi pręgami ostatecznej pasji...