Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/71

Ta strona została przepisana.

bie świecącą się obrzękłą twarz Nastusi. Jęła ją całować w oczy gorące, mokre, w czoło i w policzki.
Wreszcie, po króciutkim wahaniu, nawet w usta...
Wtedy Feluś zerwał się z krzesła, przybiegł z krzykiem, okraczył klęczącą Nastusie, objął za szyję — i wszyscy troje, płacząc serdecznie kiwali się w prawo, w lewo, dokoła, — jakby nimi powiewał szeroki, łagodny wiatr...
Potem się wzięły razem do sprzątania, Nastusia z dumną i wdzięczną wiernością, Maryśka, poglądająca z słodkiej wyżyny miłosierdzia i rezygnacji, na wszystko co odeszło, w przedmiotach jest zamknięte, a teraz się zamyka jeszcze raz...
Feluś dreptał za niemi i przeszkadzał.
Wydawszy rozporządzenia, co do przechadzki Felka, z Nastusią i co do biurka, — na którym proszę nic nie ruszać jak wrócę to sama wszystko ułożę, — obciągnęła, otrzepała swój kostjum fijoletowy i wyszła na miasto.
Było już chyba za późno na tę kwestę, którą obiecała Janinie, ale w każdym razie...
Patrz, teraz ja idę ulicą, akacje ruszają listkami, — a ty co Zdzichu? Teraz moje piersi oddychają tak leniwie, idę, marnuje się każdy mój ruch a ty co Zdzichu?... Nikt nie widzi oczu Maryśki, nikogo nie cieszy, że ma tak dobrze włosy na karku zebrane, — a ty co Zdzichu?... Teraz ja idę do jakiegoś biura, zbierać na coś, nie wiadomo po co, — a ty gdzie jesteś i czy widzisz tę samą chmurę jeszcze, czy też już inaczej płynie nad tobą niebo?....
Aż wstyd, że wśród tego przyszło jej do głowy, czy wyżyje ze swojej pensji, czyby nie powinna zmienić mieszkania i odprawić Nastusi?...
W tem biurze Janiny — nigdy nie widziała takich biur... Wszyscy się tu śpieszyli, wiercili, nikt nie miał czasu dla nikogo, nie wiadomo co kto robił, wszyscy naraz do siebie mówili, a nikt naprawdę nie pisał.
Więc tak będą wyglądać prawdziwe polskie biura... Nikt nie wiedział, gdzie co jest i co komu dać... Mali skauci biegali z pokoju do pokoju, a starsi panowie siedzieli bezczynnie pod ścianami. Tylko jedno było przyjemne, — panował tu chłodek...
Biura były na parterze, w oficynie i słońce tu nie dokuczało...
Zresztą niech robią sobie, co chcą i tak napewno wszy-