Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/89

Ta strona została przepisana.

żadnym słowem, — że przecież osiągnął równowagę... Niby po długiej podróży i po długiej nieobecności tylu, tylu lat, ktoś, kto wrócił w stare progi i już nic, już nic niema do powiedzenia... Jakież szczęście!..
— Tak proszę państwa, — dodał po chwili, — wygląda ten wschód, ten wschód rosyjski, na który choruje cała Europa...
— A zachód, szanowny panie? — spytała Ciąglewiczowa, przeciągając się na leżaku.
Z pod Kopca Kościuszki, ze strzelnic ukrytych w wonnym zaledwie zmierzchłej zieleni wyrwało się raz jeszcze przeciągłe gdakanie karabinów maszynowych...
Karowski nasłuchiwał. Magdusia zamarła bez ruchu, z rakietą wzniesioną w górę. Patrzyła z podziwem na Adolfa. Zgięty, jak harcerz, naciągał spokojnie swój trzcinowy łuk i wypuszczał zeń strzałę po strzale. Pierzasty grot z rzewnym jękiem leciał wysoko w słodziutką niebieskość wieczoru...
Adolfa bawiło szczerze, że strzała spada nieomal w to samo miejsce, z którego ją wyrzucał.
— Patrz, — mówił szeptem do Magdusi, — wbiła się w ziemię, tuż obok mojej nogi, — nie słyszałaś?
— Gacek! Gacek! — krzyknęła nagle Magdusia.
Istotnie nad ogródkiem zwijał się czarny ruchliwy strzępek, kreśląc ostre zgiby i spady.
Zaskrzypiały statecznie, chrzęszczące buty Ciąglewicza. I znów zrobiło się całkiem cicho na werandzie. Słychać było dreptanie pani Karowskiej w głębi mieszkania i srebrny dźwięk łyżek, liczonych na suknie.
Oni wschód, a my zachód i stąd wszystko... — Maryśka uzmysłowiła sobie, jak to samo powietrze, płynie po niebie wśród roju jaskółek, miljona owadów, miljona głosów i z zachodu przepływa na wschód, — tak daleko... To samo, to samo powietrze... I dlatego, że to jest tak daleko, Zdzich musi...
— Więc dobrze, — przerwał milczenie Ciąglewicz, — więc dobrze, skoro już pan łaskaw i tyle nam opowiedział rzeczy ciekawych o stronach tak dalekich... Możemy sobie urządzić...
Szukał jakiegoś porównania dla nastroju chwili. Uważał, że układa się ona w sposób dość wytworny, nieomal wyszukany... Goście, siedzący na werandzie, błonia, historyczne napięcie momentu, drżące we wszystkiem, napełnia-