Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/106

Ta strona została uwierzytelniona.

necznych tonami grozy, żalu, prostoty rozważał los narodu swego, los wolności między sprawiedliwością, miłością i przemocą.
Czy zwierzał się, że tak rozumie oną rzecz? Po cóż miał słów używać, skoro tworzył w muzyce. Czy ludzie, którzy słuchali go, rozumieli jaka ważność tkwi w takim tworzeniu? Rozumieli częściowo artyści. Liszt szukał źródeł polonezów szopenowskich w dziejach polskiego rycerstwa. Najlepiej może ze wszystkich ujmował sprawę Schumann. Wołał przecież: — To są ukryte w kwiatach działa! — Czy rozumieli jednak, że w tej muzyce, dziwnym zrządzeniem geniusza, los pobitego narodu przekształca się w uroczą wiosnę, w odrodzenie marzenia narodów Europy, że z tej muzyki wystrzela bohaterska śmiałość wyzwolenia?!
Chodzili koło Chopina zawsze niepewni, owiani czarem, a równocześnie zmyleni skromnością tego człowieka, który wśród zgiełku, huku epoki przemijał, jak zjawisko wyjątkowe, lecz oderwane, lecz jakoby uboczne. W tym, jak powiadam, zgiełku i huku epoki, a więc w roku 1848, przybył Chopin do Anglii.
Strącona gniewem ludu z tronów, wyrzucona z pałaców czekała tu właśnie na odwrócenie karty losu mnoga rzesza złocistych emigrantów z całej Europy, władców, królów, książąt, magnatów i bogaczów. Pragnęli tu przeczekać, aż się ustoi i osiądzie gniew ludu, i stąd pragnęli wrócić na swe trony, które już raz ocaliła im Anglia gromiąc na polach Waterloo wielkiego Wodza Francuzów.
Wpośród wielu artystów, którzy przybyli do Anglii,