Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/130

Ta strona została uwierzytelniona.

chyba robotę osi, na której możesz przenosić rękę dalej. Do właściwego grania zostaje przy każdej ręce palców cztery. Ale też są nierówne. Mały za mały się okaże w porównaniu z innymi, serdeczny nieruchliwy wielce i związany, środkowy znów za duży. Najlepszy wskazujący, lecz nie masz przecież u dłoni czterech wskazujących palców.
Jakże robili mistrze, by z tego wybrnąć dla pożytku muzyki? Czynili, jako mistrzom przystało: oczy na rzeczywistość przymkli i powiedzieli sobie: muzyka będzie ważna, a nie palce. Niech się stosują jak mogą do muzyki. Muzyka prawo ma idealnej piękności. Niech układ dłoni, niechże ciało człowieka służy ideałowi.
Powstała z tego mozolna grzebanina, wymyślna plątanina, podkładanie i przemienianie, zbożne dreptanie w miejscu, lecz spróbuj no się wzburzyć, wzruszyć, oszaleć, szastnąć po klawiaturze nad przepaście zachwytu... Nie wolno ci, nie możesz. Masz tak wyrobić grę, więc tak wyćwiczyć palce, aby brzmiały jak gdyby były wszystkie takiej samej długości, tak samo równe, jak jest ta klawiatura, na której grasz muzykę.
Bach tak grał i tak pisał, dla takiej ręki fortepianowej, z którą się żaden człowiek na świecie nie urodził. Ale Bachowi w muzyce, jak Panu Bogu w wszelkich przestworzach świata, wolno wszystko co chce. Bachowi nic przeszkadzać nie może, gdyż Bach nie gra, a rozważa i snuje samą myśl.
Dla takiej ręki klawiaturowej, równiutkiej, pisał naprawdę Mozart. Zawsze piękne, bo Mozart, ale jakby laleczka grała. Ułożone drabinki tonów (gamy) czy też