Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

Dzieci pani Sand temu kres położyły. To nowe życie, które wzrastając z niczym się nie liczy i umie ciosy zadawać doskonałe! Ostatnie lato w Nohant spędzał prawie samotnie. Córka pani Georges Sand, pięknooka Solange, przemyka konno za oknami dworu ze swoim kawalerem. Syn z matką wyjeżdżają powozem w okolicę. Chopin został na górze w pokoju z swym papierem nutowym i z pieskiem zwanym Marquis.
Już do nikogo otworzyć ust. Chyba rozmawiać z pieskiem. Dzieci to wymusiły, że tu w Nohant odprawił Chopin swojego służącego Polaka. Zawsze tak było przecież, że miał przy sobie jakiegoś tam wiarusa i zawsze ot, tak sobie, na marginesie światowego życia, prowadził się był Chopin z jakimś takim polskim żołnierzem dawnym. Niby że wielki świat i taki mistrz wytworny...
Lecz kto wie, czy to prawda o tym mistrzu i świecie? Może tylko muzykant wędrujący, wsparty na ramieniu powstańca? Muzykant wędrujący i dawny żołnierz, kochane, wierne, polskie człowieczysko, z którym mistrz gada zawsze po nocy, gdy z salonów powróci, bo przecie mają we dwóch swoje ojczyste sprawy, których nikt inny nie potrafi zrozumieć.
Nie ma już tu wojaka, chyba rozmawiać z pieskiem. Dopatrywał się Chopin teraz w onym piesku osobliwej mądrości. Jakaż to była mądrość? Mądrość stworzeń idących swoją zwyczajną drogą, gdy duchy swoją tajemną odchodzą w inny świat. Po stronie życia piesek Markiz, a po drugiej, tajemnej, już nic prócz oceanu, co to zaszumiał nagle, gdy malutki chłopaczek palce kładł na klawiszach... Co to wtedy, tam jeszcze, w Żela-