Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/114

Ta strona została przepisana.



3.
PIERWSZA KLASA

Wiedzieli prawie wszystko, nikt jednak nie mógł się spodziewać, że portier „Erazma“, taki połamaniec i inwalida, wystąpi w okazji śmierci żoninej z pierwszą klasą pogrzebu.
Ludzi ściągało na tę pierwszą klasę! Nie znającym Zielonego ukazywała drogę z daleka czarna chorągiew, przed domem wystawiona, oraz wieko trumienne pod nią.
Do izby z nieboszczką napchało się narodu zbyt wiele. Pętali się w niecierpliwości po całym obejściu, wchodzili, wychodzili, nasycając ciekawe oczy widokiem zmarłej. Leżała w bluzce lila między czterema świecami, z uśmiechem, na jaki za życia nie mogłaby sobie nigdy pozwolić: jakby drwiny wkoło zaciśniętych ust, a znów z powodu chudości jakoby odmłodniała mimo wszystko.
Obrażało to obecnych, skąd inąd szczerze żałujących. Nikt tego nie wyraził głośno, tym bardziej, że już i tak powstała duchota i dość znaczny nastrój po-