Pan Cremoix zagłębił powolnym ruchem rękę w boczną kieszeń smokinga.
Wydało się Coeurowi, że skrzypek działa przez sen, że towarzysze jego działają również w półśnie. Wiolonczelista bowiem i drugie skrzypce sięgnęli do kieszeni.
Cremoix otworzył notesik i uprzejmie pokazał na czterech małych, zadrukowanych tygodniami stroniczkach następstwo koncertów: datom odpowiadały wciąż nowe miasta: Warszawa, Łódź, Kraków, Lwów, Czerniowce, Bukareszt. Mieli tego na dwa i pół miesiąca: Bałkany, wybrzeżem morza Śródziemnego, przez Aleksandrię, Algier, Marokko, Marsylię i z powrotem do Paryża.
Oznaczony w ten sposób, ściśle ustanowiony czas chłodził Coeurowi skronie. Pan Cremoix utknął wyślizganym od strun palcem w gwiazdkę wyrysowaną przy ostatniej dacie czterech gęstych stroniczek. Gwiazdka ta oznaczała powrót.
— Będzie to miły dla panów dzień — rzekł Coeur obojętnie.
Po pewnej przerwie kwarteciści spytali, ile lat bawi już dyrektor poza Francją? Machnął ręką niedbale. Zrozumieli to, jako ruch zniechęcenia, goryczy, tęsknoty może? Pierwsze skrzypce, Cremoix, drugie André, altówka, Rouselss i wiolenczela, Barron, jęli dyskretnie opowiadać o swej ojczyźnie.
Monotonne słowa muzyków potrącały o pewne wspomnienia dzieciństwa czy młodości. Dyrektor Coeur nie znał swego ojca, podobno Niemca, czy Szweda, czy Holendra z francuskich wysp? Matkę pamię-
Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/154
Ta strona została przepisana.