Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/191

Ta strona została przepisana.

w tym interesie palców... Znali go przecież łudzić a ze świata słuchy też dochodziły, a sprawa z tym pogrzebem i z Kanią, i te rozruchy chytrze podegrzane?! Więc może szykowano te wszystkie wybuchy przeciwko Kostryniowi?
— Po co bić! Bić starego portiera?! Nieszczęśliwego kalekę?! — Supernak otwarł drzwi do łazienki dyrektorskiej, wywalił z półek kopalnianą bieliznę Kostrynia, z szafy całe ubrania górnicze. Dolewając wody do wanny płakał wciąż — bić starego portiera bez ręki, kalekę?!
Kostryń zerwał się z zydla i zacisnąwszy pięście poskoczył drobnym kroczkiem do portiera krzycząc piskliwie: — Precz!!
Supernak uciekł.
Odczekać dwie minuty w cieniu, w ciemności, w ciszy... Mimo bulgotu wody we wszystkich rurach parterowego domu, słychać było przez szyby: maszyna wyciągowa nie pracowała prawie.
Aż tu donosi się stukot pulmotorów. Ratowanie nieszczęśliwych ludzi. Kochany felczer Śliwa. Pulmotor Draegera napełnia płuco ludzkie tlenem cztery razy na minutę... Kostryń jął zrywać z siebie białą krawatkę, kołnierzyk, frak, szarpał sztywny gors koszuli i wreszcie wskoczył do wanny. W gorącej wodzie skurczył się, zwinął: nic nie widzieć, odczekać, schować się!!
Zamarł w wodzie, bez ruchu: przypomniały mu się niespodzianie słowa raportu zawiadowcy o drugiej drużynie ratowniczej, która zjechała pod kierunkiem sztygara Stasiaka. Posuwając się chodnikiem