Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/195

Ta strona została przepisana.

Pobity, roztargany stał naprzeciw Coeura, nie mogąc zdobyć się na żadne słowo.
— Czy story są spuszczone? — spytał bezmyślnie Francuza i sam spojrzał w okna.
Story lokalów Zarządu były spuszczone. Donosił się jednak i przez nie tumult kopalnianego placu, bieganina, stuk ciężkich, kutych butów, głośny, nierówny oddech skłębionej ciżby. Oddech ów zdał się Kostryniowi miłym i pięknym, w7obec twardego zgrzytu pulmotorów Draegera.
— Gdzież zawiadowca, wysłał go pan? Pana też nie ma na miejscu! Nikogo nie zastałem — skrzeczał Coeur niskim, zachrypniętym głosem. — Stygarzy wszystkim kierują, czy jak? Wydałem w pańskim imieniu polecenie, by jak najprędzej otwarto głuchą tamę regulacyjną!
Coeur przeszedł cicho ku stołowi planów i płaskim paznokciem wskazał na niebieskiej mapie miejsce: tamę regulacyjną, która oddziela chodnik powietrzny od szybu.
— To tu. Inaczej zagazujemy całe pole zachodnie.
Kostryń zachwiał się, skręcił nagle, upadł przed Coeurem na kolana: — Tam są ludzie!!!
Otwarcie głuchej tamy regulacyjnej, łączącej dany chodnik powietrzny z głównym szybem, odprowadzało co prawda z pochylni A oraz z innych pochylni produkty destylacji węgla, odciążało nawet główny chodnik przewozowy, ratowało być może „Erazma“ od wielkich strat materialnych: lecz zamknąć mogło drużynę ratowniczą sztygara Stasiaka między chod-