kał, straszne tumulty wyprawiał, zwłaszcza gdy się rozniosło, że stare zroby, gdzie wypadła nieszczęsna przebitka do ognia, ciągną się właśnie aż pod kościół, za robotnicze pieniądze ze składek wieloletnich zbudowany, a który teraz na znak kary Bożej, oraz z tejże ogniowej przyczyny, to jest fizycznej, wyleci może w powietrze?
Takie brednie!
Policja musi tu działać, w tejże samej minucie, albo „szabasz“ i jedno nieprzejrzane zamieszanie.
Pan Kapuścik ruszył się przede wszystkim w tamtą stronę, z okrzykiem, jaki tylko on umiał wydać w podobnej chwili: — Precz stamtąd, wszyscy precz!!!
Okrzyk ten w ustach pana Kapuścika, poparty bagnetami na karabinach, niewiele różnił się od wystrzału. Oczyściwszy takim sposobem Zarząd, posunął pan Kapuścik swych ludzi w stronę placu Izby Zbornej. Tu znów ich wstrzymał rozumnie na samych brzegach tego placu, teraz smutnego miejsca niedoli ludzkiej.
Choć władza jako i sprawiedliwość wszędzie ślepo występuje, musiał tu pan Kapuścik odczekać, aż się żywi z umarłymi poodnajdują wreszcie. Zapalił papierosa i w drugiej kancelarii Zarządu nawiązał jakie takie porozumienie z dyrektorem Kostryniem. Nie mogli jakoś skleić tego porozumienia.
Czy dlatego, że w górniczych łachudrach, bez kołnierzyka, pobity, obszarpany dyrektor nie wyglądał już na dyrektora? Czy dlatego, że Kapuścik urzędowo, w białych rękawiczkach, we wszystkim sreb-
Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/207
Ta strona została przepisana.