Zamknąwszy drzwi za dyrektorem huknął Drążek rozgłośnie: — Żono!!
Nie powróciła jeszcze starościńskim samochochodem z ulicy Błotnej. Poszedł do Falkiewicza, czy aby nie potrzebuje czegoś jeszcze?
— Nie? No, to wynosić mi się, żadna gościna nie może trwać wiecznie!
Wylawszy Falkiewicza oddał się poseł Drążek całkowicie sprawom uroczystości. Dwa razy był jeszcze w nocy u umrzyków, w Szkole Sztygarów. Czy kozły pod nimi dobrze są rozstawione, czy nie okradli zwłok jacyś łobuzi?
Takie to rzeczy, oraz takim podobne. Leciał z nóg, lecz pracował mając teraz prawdziwą wyrękę w Kozie. Po przełomach z ostatnich godzin nazbierało się w sekretarzu odpowiedniej godności, szacunku i wszystkiego! Czy to przy delegacjach, które przez cały dzień następny od rana przybywały, czy przy rozpoznawaniu zaczadzonych i innych rozmiaż-