z przyczyn cichej, wewnętrznej radości, płynącej z poddania się wyższej woli. Woli Coeura.
Dyrektor Kostryń miał wrażenie, że idąc piechotą odrabia zło, spełnia akt skruchy, odwraca ciosy, które już ściągał był na siebie.
Na obiad przyszedł do domu za wcześnie. Zrobił to świadomie. W okresach niepewnych nie powinien był „dom“ rozeznawać się w psychologii postaci głównej.
Pozostawić sobie należy niejakie furtki. Nieprzewidziane wyjścia. Dla zmylenia czujności żony, a nawet Zuzy, którą zmylić było wcale nie łatwo, miał dyrektor pewien specjalny sposób bycia. Określał to sam przed sobą słowami: jak we śnie.
Na przykład dziś: przyszedł w nieoczekiwanej godzinie. Nie zdejmując mokrej jesionki udał się w kapiącym kapeluszu do salonu, zabrał stamtąd nuty, pulpit, zawlókł to wszystko do swego gabinetu i tu, chociaż nie zanosiło się na żaden kwartet, gdyż Coeur miał wykręconą nogę — zaczął ćwiczyć.
Partię drugich skrzypiec z kwartetu Schumanna.
Po pół godzinie rozległo się niespokojne pukanie.
Kostryń nie odpowiedział. Podczas systemu „jak we śnie“ można nie odpowiadać.
Potem znów wołano na obiad. W czasie systemu „jak we śnie“ nie słyszy się żadnych pukań, ani wołań. Dopiero głos i instancje Zuzy miały prawo wyrwać Kostrynia z osobliwego stanu, którym osiągnął już jednak, czego pragnął: najbliżsi siedzieli za stołem, przy obiedzie, jak struci.
Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/25
Ta strona została przepisana.