Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/323

Ta strona została przepisana.

Dwa: Drążek miał teraz Dom Ludowy niejako w kieszeni. Przelewał wódeczkę przez lejek szklanny wyłożony watą, w opowiadaniu srożył się na ostatnie erazmowskie wypadki, lecz najważniejsze uczucie, w odnośnym czasie najprostszymi słowami wyrażone do Kozy, przemilczał. Uczucie posiadania ze strony klasy robotniczej obecnie własnego kapitału w postaci ofiar poległych.
Przelewał sobie Drążek wódeczki, pomarańczówkę, wiśniówkę i śliwówkę. Spirytus ciurkał równomiernie w gąsiory różnobarwną kroplą i jeżeli poseł Drążek nie wypowiedział swej myśli głośno, to jedynie dzięki wyćwiczeniu w dyscyplinach partyjnych.
Myśl zaś była następująca: — Ty sobie gadaj ile wlezie, o budowie wśród mroku, tymczasem ja ci tu wśród tego mroku pod dach już swoją budę wyciągnąłem i wybuduję pięknie, że ci oko zbieleje, kiedy znów tu przyjedziesz i zobaczysz.
Drążek roztoczył leaderowi właściwy obraz erazmowskiej katastrofy, na mocy wszystkich zeznań odtworzony. Wynikła z obrazu tego wielka krzywda klasy robotniczej. — Pomimo że niestety! — Poseł Drążek jakoby musiał samemu sobie przerwać opowiadanie. — Że z owych pifli, to jest jak gdyby, dajmy na to, gumowych szlauchów, ta właśnie zmiana, która tam na chodniku ósmym wyginęła, wodę na ogień lała. No!! Więc zaraz para wodna! Prawda? H₂ O. Czyli większe wzmożenie pożaru. Winien sztygar, może starsi górnicy, od tego będzie sąd, niech się tam sądzą...
Leader zasmucił się opowiadaniem tym, ba, na-