Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/324

Ta strona została przepisana.

wet ziewnął głośno. Spytał jeszcze, gdy leżał już w czyściutkim łóżku — dali mu całkiem świeżą bieliznę, tę spod Falkiewicza przy okazji do brudów wyrzucili — gdzie zastanie telefonem na przykład jutro rano, tego tam, jakże mu, śmieszne nazwisko, policjant, no? Kapuścik!
O synu słowa jednego, czemu Drążek nadziwić się nie mógł, ani dostatecznie nachwalić przed małżonką.
— Głowy sobie tym za nadto nabijać nie potrzebujesz — mówił żonie obtykając ją starannie kołdrą — ale podaję ci rzecz taką do zrozumienia, jacy są ludzie w partii naszej i jaka tam dyplomacja idzie i jak daleko naprzykład tobie do tych rzeczy!
Po tym wszystkim żona zaspała i Drążek sam musiał ładzić śniadanie dla zaszczytnego gościa.
Zładził je jeszcze przed powstaniem leadera i nawet jeszcze zdążył pchnąć Kozę w stronę Kapuścika: — Powiedz mu, że władza parlamentarna zjechała, stary Mieniewski bawi tu incognito, coś bardzo węszy w koło. Jedno. Dwa: Powiesz Kapuścikowi, że tak wielka uprzejmość z mojej strony, że zawiadamiam o poufnym przyjeździe partyjnej władzy, jest bardzo wielką łaską. Żeby to sobie zapamiętał. Dwa. Trzy: ty osobiście wobec leadera stawaj dęba, bez mydła, głupcze, nie pchaj się, gdzie nie trzeba, bo wiedz, że młodzi towarzysze wobec takich świeczników muszą zawsze okazywać proletariacką nieulękłość. Ma to być wciągle widać, żeś jest materiałem wybuchowym i bojowym.
Kosztowało to Kozę, nad siły prawie! Jakże tu nie wstać na widok wchodzącego leadera? Gdy sam