Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/52

Ta strona została przepisana.



3.
DOBRY HUMOR ŻYCIA.

Tadeusz zatrzymał się na schodach biblioteki Staszica, pośród stęchłych wilgotnych ciemności w połowie pierwszego piętra. Nie biegł za Zuzą dalej. Oczekiwał na coś w ciemności: odliczał, skreślał wszystko, zdziałane do niedawna.
Odliczyło się to wszystko z amerykańską dosłownością: King of England, Zaprawa, wynalazki — smutna, dręcząca głupota! Blaszane pudełka w nyży na oknie u Knote, długi spór z ojcem pod Marksem murarskiej sali Domu Ludowego, wizyta u Kostrynia, projekty, sto dolarów, kwitek na owych sto dolarów.
Wszystko to miało w końcu doprowadzić do froterki publicznej. Wszystko razem i wszyscy ludzie tutejsi: kupa śmieci, pod ścianą żółtych groźnych kamieniołomów.
Zbiegł parę stopni w dół, przekonany dowodnie, że nie ma i nie może być żadnej ucieczki z tamtego świata ojców, leaderów i Kostryniów.
Do matki? Amfilada stęchłych pięciu pokoi i wie-