Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

Od rządu przeszedł do rozetki barw zagranicznych. Niczego tu nie zapomniał, wydłubując nawet czwartorzędne postacie, jak Pietrzak, luźno już tylko bujające w promieniach właściwej grupy.
Tu, — wymienił Barcz krzepkie ukłony „z opinją świata“, słuchał pilnie gwaru tłuszczy, różnolitym językiem pomlaskującej — i drwił w duchu spokojnie.
Nieoczekiwany incydent z Dąbrową podjudził generała.
Bo czyż ten nieokrzesany „buntownik“ nie siepał się, niby strach burzy przebrzmiałej?... I czyż go nie należało przezwyciężyć, dając mocno między oczy?!
Duchom, upiorom między oczy?... — ściągał się wewnętrznie, podchodząc ku grupie cywilusów.
Stropił się nieco. Naocznie bowiem zobaczył, iż z wieloma z nich nie ma żadnych punktów stycznych. Prócz Rasińskiego, który ogarniał skwapliwie całą tę czeredę, prócz kilku radykalnych pisarzy, którzy nic już dać nie mogli, bo już sto razy wytoczyli swą żółć, — wszystko obce gęby i niechętne.
Nowa, — krywultowska ojczyzna...
Właśnie pytali się o porządek uroczystości, gdzie się odbędzie msza i kiedy przybędzie generał Krywult?
Barcz czuł tego Krywulta ze wszystkich stron, niby wbijane szpilki...
Polityczniejszym oficerom świty polecił wyjaśniać, że ponieważ Krywult, jako generał byłej rosyjskiej służby, jest protestantem, przeto —
Pod ceglastym łukiem bramy przewinęły się niebieskie wstęgi dymu i tuż, tuż — gromada samochodów.