Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/134

Ta strona została skorygowana.

— A udział pański w wielkiej wojnie? Zwłaszcza, podczas przewrotów na Wschodzie?.
— W czasie wielkiej wojny — dulczyl Fedkowski — służyłem w armji. Ostatnio w ryskim korpusie jako kapitan. Tam szefem sztabu był pułkownik Wilde. Druh ekscelencji Krywulta.
— No, a w czasie przewrotu?
Rozsiane po szyi Fedkowskiego żółte perły zaróżowiły się nieznacznie. — Biło się „w szeju“ do ostatniej chwili. Nawet marynarzy biłem. A, i to — do końca ręce człowiekowi całowali. Bo mieli co jeść! — Uczciwość była...
— Otóż właśnie, — przytwierdził Rasiński, — uczciwość. No — a dowody?
Fedkowski odpiął guziki kurty i z zapadniętego wnętrza jął wyciągać świadectwa. Rozkładał je na biurku, śledził przebieg czytania i skwapliwie podtykał nowe.
Mnogość tych dokumentów była zdumiewająca. Z rosyjskiej armji, z korpusów Krywulta przez wodza samego podpisane, z agencji herbacianej, od Niemców, z Rygi, od Austrjaków, z Odesy, z filantropji warszawskiej, — nawet od starej Barczowej za szkontra w dziełach dobroczynnych.
— Mnie zna także, — dodał gęstym osadem petent, — żona pana generała Barcza. Zakładałem rachunkowość w teatrzyku.
Dzięki Fedkowskiemu gospodarstwo liczb przestało dręczyć Rasińskiego.
Buchalter dniami i nocami uprawiał stronice świeżo