Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

Dobyła z za stanika jakiś szeroki papier.
— Niech pan przeczyta.
— Tak zawsze, — niecierpliwił się Barcz, — wszędzie, wszędzie urzędowanie!
List ten jednak!... Na grubym angielskim papierze pisał Krywult poufnie do intendenta Wilde w sprawie złota.
— Ad złoto, ad złoto, — rżał Barcz. Przelatywał szybko rozporządzenia Krywulta, sadzone rosyjskim charakterem. Dyspozycje w sprawie nadania większych ilości rozmaitym partyjnym stowarzyszeniom, mafjom.
— Pani Hanko, — wystrzelił radośnie, — przyczynia się pani... Czy Pyć to widział?
— Nie.
— Pani chciała, żebym ja tylko posiadał ten papier?
— Nie mówiłam o tem Pyciowi, — to dzieciak.
— Niesłusznie! Pyć jest wogóle poza wszelkim wiekiem. Nie potrzebowalibyśmy teraz babrać się w tych sprawach...
Wyciągnął do niej ręce.
— Nie mówiłam Pyciowi, bo od niego nie mogę nic dostać za te drogie środki, jakiemi zdobywa się taki papier!
— Jeżeli chodzi o kredyty, to Pyć...
— Zrozum pan nareszcie, że nie chodzi nawet o pieniądze! Tu jedynie jakiś wielki interes, à la zabytki... Nato, abyś pan posiadał ten papier, — kogoś też musiano przedtem posiadać!
Policzki Barcza oblała gorąca czerwień, czarne basy żył napięły się od czoła aż po gardło. — Prostytucja!!!