Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/169

Ta strona została skorygowana.

z całkiem autorytatywnego źródła, że... Pyć całkiem stanowczo stwierdził —
— Jest idjota, — podchwyciła. — Owszem, jeszcze dziś po południu wyznaczali na tę noc. Ale koni im brakuje w szwadronach!
Była przekonana, że Barcz uwierzy, argument bowiem miał wszystkie pozory prawdy. To też, przyłożywszy usta przez sukienną powłokę munduru do piersi przyjaciela:
— Wiesz przecie, jacy oni są! Można chcieć cały kraj do góry nogami wywrócić, — a przecież szkoda na to poświęcić choćby kilkadziesiąt cugantów!! Od czegoż nasza szlachta?!
Wziął ją oburącz za ramiona:
— Od czego nasza szlachta? Może od tego właśnie, aby mieć świetnego szpiega w balowej sukni?...
— Słuchaj! Możesz się zapomnieć aż do bicia szpicrutą, — ale nie wolno... Szpieg który ci każe opuścić miejsce, gdzie łapać cię mają? I przeprowadzić cię chce do swego apartamentu na noc? I kto? Bądź co bądź — ja, — szanująca się dama...
— Bo wiesz, — odpowiadał z namysłem, — że nie pójdę i tu czekać będę!
— No więc szpieg, który, gdyż nie mam zamiaru siedzieć tu w balowej sukni, który spędza u ciebie noc w łóżku, straszliwie uzbrojony, aż po pas, kusą jedwabną koszulką. Prawda?...
Wydało się Drwęskiej w tej chwili, iż nie ona, lecz długie, odwiecznie kryte macierzyństwo zaplata jej ręce