Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

Odpowiadała długo, lecz nie wnikał, co mówi, tylko się sycił jej głosem, ulatującym promieniami chłodu w ogromną noc jesienną. Tylko głębiej zakładał rękę pod ramię, jakby w cieple jej ciała, w odrzutach bioder, w czystych powiewach mowy spoczywała jedyna reszta ze wszystkiego, co już odeszło...