Sprzedawszy powieść, przykładał się Rasiński pilniej do redakcyjnej pracy.
Ale mu nie szło! Nie mógł się pomieścić ze swym wielkim pstrym językiem w oschłych ramach codziennego pisma.
Postanowił jednak mimo wszystko nie wstydzić się i razem z innymi „wynosić kubły“...
Polegało to na rozlicznem tłumaczeniu z zagranicznych pism ważniejszych wydarzeń i objawień.
Zresztą wszystkie te objawienia?! Uważał, że niemasz słowa, ani okrzyku, ani wyrazu, któryby zdołał odtworzyć to, co się dzieje!
Już pryskała żelazna obręcz państw. Front się łamał... Miały nadejść niesłychane burze sprawiedliwości!
To już odbywało się tam na zachodzie, — w mlaskaniu tanków, w ryku bębniącego ognia.
Tylko my tutaj, krzywdy sobie pocichu na sznurki od gaci motamy.
„Wynoszenie kubłów“ było dalszym ciągiem teorji kretowiska... Śniadanko ubogie w mroku porannym,