Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/313

Ta strona została przepisana.

słońca. Wreszcie skoczył na pościeli: — Telefonuj pan do Pycia.
— Potworna kombinacja — rzucał się w łazience pod zimnym tuszem, — potworna kombinacja... „Fabryczkę kukieł rządowym papierem żonie stawiał“.
Tarł się ręcznikami nieomal do krwi. Następnie wylał na siebie pół butli wody kwiatowej. Zjadł cztery jaja na miękko i befsztyk, spitraszony przez ordynansa.
Poczem pił herbatę wielkiemi haustami, parząc sobie żołądek. Gdy zapalił papierosa, zjawiła się wątpliwa, podsądna już może niejako radość. Wdychał z rozkoszą gęsty dym i przymawiał sobie, że wraz z odurzeniem jakieś występki wchłania. Lecz gdy te strawi w sobie, spali...
Byle mu tylko dano spokój. Byle mu tylko użyczono bodaj trochę samotności. Wtedy, nie oglądany przez nikogo, spłaszczy się. Pokryjomu ugnie się pod ciężarem losu... A potem wyjdzie z tego upadku do ludzi i znowu, — ramy, gładkie, chirurgiczne ramy tryskać z niego będą promieniami.
U podjazdu furknęły dymy samochodu.
To Pyć.
— Na rozkaz pana generała.
Barcz wstał. Odprawił Przeniewskiego. Potem, usiadłszy naprzeciw majora, z wyszukaną uprzejmością częstując papierosem:
— No, Pyć. Dalej, — dalej. Dalej... Szczegóły papierowego zarzutu. W punkcie ad — „Pod laleczką“?... Czego się pan dowiedział?
Jest lepiej i gorzej, panie generale.