Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/341

Ta strona została skorygowana.

Ta opieka najwięcej Hance obiecywała szczęścia — stwarzając nowe „koleżeństwo niedoli“. Teraz dopiero okaże się, czem były „czarne skarby podłości“ i gdzie prowadzi miłość, nędznie poczęta, lecz w cierpieniu istotnem hartowana?
Hanka zaczęła własną grę... Pietrzak, nie Pietrzak, Pyć nie Pyć, zjednoczenie, nie zjednoczenie.
Położyła się „zasadniczo“ do łóżka. Zamówiwszy sobie u modnego doktora potrzebny nieżycik i stosowaną anemję, — jęła ordynować...
Uznała, że wszystko winien ratować Dąbrowa. Nie było to chyba nic trudnego, skoro mu tak zazdrośnie wszędzie „Sejmem pachniało“... Można z niewielkim zachodem przyczynić zawiedzionemu generałowi trochę akcyj, czy parcel, czy udziałów.
W tym celu wytelefonowała sobie „chora“ Pesteczkę.
Przyjechali oboje. Pesteczka ześrodkowana w bieżących sportach sezonu, Przeniewski, zionący dobrze wychowaną radością.
Podczas gdy zrywał kwiaty z klombu, — panie omówiły „rzecz“.
— Haneczko, przecież wiesz, że nawet, jeśli nie dla mnie, to dla ciebie, papa zawsze...
Hanka rozpoczęła więc blokadę Dąbrowy. Lecz gdy się nareszcie dobiła telefonem, odpowiedziało jej w słuchawce ordynarne zniecierpliwienie.
Tego samego dnia widziała się z Rasińskim
Pisarz pienił się, rzucał.
— Stoję pod śledztwem, — nie wiem za co?