Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/350

Ta strona została przepisana.

Wilde i nie jest generał, — tylko część N. W. T. S-u. Część „awtorytieta“... Wilde kary godzien, że zgubił. Ale przed narodem nie Wilde, — N. W. T. S. zgubił. Przed narodem zgubił prowadzący śledztwo, za śledztwo odpowiedzialny, znakomity generał Dąbrowa. Taka u nas równość przed narodem, panie generale.
Jakby się pod Dąbrową czeluście otwarły straszliwe. Roztrącał je ramionami, głową w nie tłukł, aż usiadł ciężko za zielonym stołem, wbił pięty w podłogę, łokcie w stół — i zamilkł.
Słychać było teraz dokładnie przeciągły huk tramwaju, plątaninę głosów z nad Wisły, drobny pytel dorożek. Z pobliskich koszar, niby trzaskanie bata, — rytmiczne tempa komend.
— Incydent — sapnął wreszcie Krywult. — Szeregowcowi za to na mordę nakładą. Generałowi, już za późno nakładać, — więc nie może być winien! Incydent, panowie, nic więcej. — Zresztą, panie generale Dąbrowo, czy to wszystko, już całkiem wszystko, co panu referował rzeczoznawca, generał Wilde? Mało czego, — konto zgubiono! Czy tam jedno konto nie w porządku?...
Rzuty nowej nadziei przeleciały Dąbrowę. Skoczył na równe nogi, głowę zadarł i znów piejąc ku bielonym łukom sufitu: — Przeto, — przechodząc do porządku dziennego, pozostaje drugi ciężki zarzut, — trwonienie grosza publicznego. Okazuje się, że kapitan Rasiński, żonie generała Barcza... Mamy czarno tu na białem. Kto jest pan Rasiński, panowie wiecie. To jest nic.