Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

laków, coby mieli za sobą sześć lat katorgi — a byli margrabiami?
— Nie jest precedens, — nudził się już Barcz — ale w zasadzie... Państwo nie wynagradza ludzkiego cierpienia. Co najwyżej, raczy je oszukiwać.
— W zasadzie, — w zasadzie... Jeżeli chodzi o zasady, to byłem, służyłem. Moje papiery. —
Z papierów tych wynikało, że służył w rosyjskiej armji, że miał być praporszczykiem, że właśnie walka o wolność nie pozwoliła mu dosłużyć...
Barcz postanowił ustąpić, coś tam zatwierdzić, podpisać, pewien, że gładkie chirurgiczne ramy zniosą tę jedną plamkę z łatwością.
— Teraz będę mógł bywać z tobą w świecie, w naszym świecie, który, generale, z nogi na nogę przestępuje, by cię poznać!
Umówili się, że Przeniewski o trzeciej po południu zamelduje się w sztabie, zaś o czwartej wyjadą do tych kilku domów arystokratycznych, które.
— Już od tak dawna, od tak dawna się palą!
Punktualnie o trzeciej zameldował się Przeniewski, naperfumowany i zbożny.
Pozostawała jeszcze godzina. Generał poświęcał ją dziś przygotowaniu materjałów dla obcych misyj, oraz delegatom żydów kresowych.
Gdy, mimo, iż miał już nikogo nie przyjmować, otwarły się wstydliwie drzwi, i Przeniewski stroskanym głosem:
— Matka pana generała.
— Moja matka! Czekajno pan...